„Pani K. twierdzi kategorycznie, że powiła żabę. Lekarze uważają to

za niemożliwe” – w lipcu 1928 roku doniósł „Express Wieczorny Ilustrowany”

„Sensacja ginekologiczna, czy tylko twór fantazji histeryczki?” - zastanawiała się gazeta. I dodała, że wiadomość ta wywołuje w kraju niesłychane poruszenie.

Wieść o pabianiczance, która urodziła żabę potwierdza „Ilustrowana Republika”, pisząc: „Nasz współpracownik zwrócił się do rodziny owej kobiety i z tej strony otrzymał potwierdzenie kursujących pogłosek. Krewni owi poinformowali go, że pani K. od pewnego czasu stale twierdziła, że znajduje się w błogosławionym stanie, a w ubiegłą niedzielę.... powiła żabę, która przez całą dobę żyła”.

Żonę pabianickiego fryzjera, która z żabą w słoiku pojechała do lekarza, badają wybitni doktorzy: ginekolodzy, interniści i psychiatrzy. Z Warszawy miało przyjechać trzech profesorów medycyny. „W Pabianicach i Łodzi opowiada się z całą stanowczością o wypadku nienotowanym dotychczas przez świat lekarski nie tylko w kraju, ale i nawet zagranicą” – donosił „Express”.

Niemal cała pierwsza strona „Expressu” to relacja z Pabianic, dokąd zjechali się dziennikarze.

Oto sprawozdanie jednego z nich: „W Pabianicach mieszka fryzjer K., żonaty od dwudziestu lat i posiadający dorastające córki. Żona jego ma już przeszło czterdziestkę. Od pięciu lat skarżyła się ona przed rodziną i przed znajomymi na częste bóle brzucha, które tłumaczyła w niezwykły sposób:

- Mam wrażenie - mówiła - że po mych wnętrznościach spaceruje kot. Czuję dokładnie, że dotyka kiszek łapkami, a czasem nawet mnie drapie...

Nikt nie przywiązywał wagi do tych opowiadań. Ze względu na to, iż owe dziwne bóle nie są zbyt dotkliwe i szybko ustają, nie zwracano się nawet do lekarzy. Mijały lata. W ostatnich miesiącach pani K. była stale bardzo zdenerwowana, co wywołało zaniepokojenie jej najbliższych.

- Boję się tego kota - skarżyła się. - Mnie się zdaje, że jestem w błogosławionym stanie i to ma jakiś związek z tym stworzeniem...

Daremnie starano się ją uspokoić. Ani mąż, ani dzieci nie mogli wytłumaczyć, że jej obawy są pozbawione realnych podstaw.

 

Wołać akuszerkę!

Ubiegła niedziela przyniosła wreszcie rozwiązanie dręczącej zagadki. W godzinach popołudniowych pani K. poprosiła męża, by zawezwał do niej lekarza lub akuszerkę.

- Mnie się zdaje, że lada chwila przyjdzie na świat jakieś stworzenie.

Pan K. uległ prośbom i chciał udać się do jednego z miejscowych lekarzy. Gdy znalazł się w drzwiach mieszkania, usłyszał rozpaczliwy krzyk żony:

- Ratujcie mnie! Sprowadźcie akuszerkę!

Cofnął się natychmiast do pokoju.

Żona leżała na kanapie. Była trupio blada. W drżącej ręce trzymała… żywą żabę.

- Co się stało? - spytał przerażony mąż.

- Już jest dobrze. Powitam żabę... Teraz już wszystko rozumiem - odpowiedziała cicho.

Łatwo sobie wyobrazić, że pan K. zupełnie stracił głowę. Żona zapewniała go jednak, że wprawdzie jest trochę osłabiona, lecz już nie chce, by sprowadzono lekarza, gdyż bóle zupełnie ustały.

Gdy po pewnym czasie ochłonęła, oświadczyła z całą stanowczością, wobec wszystkich członków rodziny, że odczuwała bóle poprzedzające rozwiązanie i powiła żabę.

Żaba ta, koloru ciemno - brunatnego, wielkości pięści normalnego mężczyzny, zdradzała oznaki życia. Pani K. umieściła ją w słoju.

Państwo K. - po dłuższym namyśle - w poniedziałek zdecydowali się wyjechać do Łodzi, by zasięgnąć opinii o niesamowitym zjawisku u lekarzy – specjalistów. Po przyjeździe do Łodzi zamieszkali u krewnych przy ul. Cegielnianej.

Żaba, którą przywieźli ze sobą, przestala się poruszać w słoju.

- Zdechła - orzekli państwo K., lecz mimo to zanieśli ją do jednego z lekarzy łódzkich, doktora I.

Doktor I. potwierdził „Expressowi”, że istotnie zgłosiła się doń pani K., przynosząc ze sobą owo stworzenie.

- Nie ulega wątpliwości, że była to żaba - oświadczył nam lekarz. - Jest rzeczą wykluczoną, by był to jakiś potworek. O powiciu potworków wszak czyta się dość często.

Doktor I. jest jednak zdania, iż w danym wypadku nie może być mowy o jakichś niezwykłych ginekologicznych zjawiskach. Wprawdzie pani K. opowiadała mu o kilkuletnich dolegliwościach i przedstawiła okoliczności, w jakich urodziło się owe stworzenie, jednak jej zwierzenia nie mogą zasługiwać na uwagę chociażby z tego względu, że z medycznego punktu nie znajdują wytłumaczenia.

Nienotowane dotychczas zjawisko niezmiernie zainteresowało doktora I., jak i innych lekarzy. Wszyscy oni zgadzają się co do jednego: przedstawione im stworzenie jest istotnie żabą. Jej pochodzenie natomiast stało się przedmiotem naukowej dyskusji, która bezsprzecznie zaciekawi szeroki ogół.

 

Co na to lekarze

Zdania lekarzy są podzielone. Niektórzy dowodzą, iż chodzi tu o zjawisko psychopatyczne. Stwierdzono bowiem, że psychopaci, a głównie psychopatki, często wmawiają sobie, że posiadają w swych wnętrznościach żywe stworzenia: szczury, myszy, koty. Wszelkie dolegliwości żołądka chorzy tłumaczą sobie przebudzeniem się tych stworzeń. W każdym niemal szpitalu dla obłąkanych znajduje się pewna ilość takich chorych.

Świat lekarski zna również wypadki, że kobiety wmawiają sobie przy pomocy autosugestii, że są w błogosławionym stanie. Niekiedy chore mogą nawet wprowadzić w błąd lekarzy.

Co się tyczy powyższego wypadku, lekarze neurolodzy znajduję dlań następujące wytłumaczenie. Pani K. uroiła sobie, że posiada w organizmie żywe stworzenie. Obok domu, w którym ona mieszka jest ogródek, toteż mogło się zdarzyć, że ubiegłej niedzieli, gdy była sama w pokoju, żaba dostała się przez okno na podłogę.

Pani K. oświadczyła wówczas rodzinie, że żaba znajdowała się w jej organizmie. Lekarze neurolodzy wypowiadają się stanowczo przeciwko innej hipotezie - połknięciu stworzenia przez panią K. Twierdzą, że po pierwsze żaba była wielkości pięści, więc normalny człowiek nie mógłby jej połknąć, a po drugie nie mogłaby być w organizmie ludzkim nawet 24 godziny, gdyż zostałaby zatruta przez soki żołądkowe.

Istnieje wreszcie trzecia hipoteza, również podtrzymywana przez pewne sfery lekarskie. Głosi ona, że żaba mogła się dostać do organizmu pani K. w czasie kąpieli w rzece.

Dyskusja lekarska toczy się w dalszym ciągu. Niewątpliwie, po gruntownym zbadaniu pani K. lekarze uzgodnią swe opinie” – pisały gazety w 1928 roku.