„Krwawy trójkąt małżonków. Mściwy amant oddał sześć strzałów rewolwerowych do męża kochanki, raniąc go śmiertelnie, po czym sam, mając zamkniętą drogę do ucieczki, pozbawił się życia” – pisał w 1931 roku  „Głos Poranny”.

Gazeta donosiła także, że „Pabianice zaalarmowane zostały wiadomością o krwawej tragedii w domu znanego obywatela, Artura Lorenca. Około godziny 5 rano Lorenc jak zwykle wychodził ze swego mieszkania przy ul. Kościelnej 17, by udać się do sąsiadującej z mieszkaniem rozlewni piwa, której był właścicielem. Kiedy dochodził do furtki, padł z tyłu strzał, który ugodził go w klatkę piersiową. Lorenc zachwiał się i oparł o mur, lecz w tej samej chwili padło następnych pięć strzałów rewolwerowych, z czego aż trzy trafne.

Raniony ciężko Lorenc padł na ziemię bez przytomności.

Huk wystrzałów zaalarmował przechodzących w pobliżu robotników fabrycznych, którzy dobiegli do furtki i ujrzeli osobnika, który usiłował zbiec przez furtkę. Skoro jednak zobaczył, że tak nie uda mu się, wbiegł na klatkę schodową. Przytomniejsi spośród sąsiadów pobiegli za zbiegiem, który dostał się na strych, gdzie usiłował wyłamać okno na dach.

Okno stawiało silny opór. Nie mając żadnej drogi ucieczki, gdyż schody zatarasowane zostały przez cisnących się przypadkowych świadków tragedii, wydobył z kieszeni rewolwer i strzelił sobie w usta. Rana była śmiertelna. Zbrodniarz zachwiał się i brocząc krwią runął z półpiętra.

Przybyła zaalarmowana policja. Ciężko ranny Lorenc przeniesiony został do mieszkania, a następnie, po przybyciu karetki pogotowia, przewieziony do szpitala kasy chorych w Pabianicach. Przybyły lekarz dokonał oględzin zwłok zbrodniarza, konstatując śmierć.

W kieszeni zmarłego znaleziono przepustkę do portu w Gdyni na nazwisko Feliksa Urkiewicza. Jeden z sąsiadów stwierdził jednak z całą stanowczością, że zmarłym jest znany mu Biskupski. W wewnętrznej kieszeni marynarki policja znalazła książeczkę wojskową na nazwisko Biskupskiego, lat 36.

Dochodzenie policyjne ustaliło, że Biskupski zakradł się rano do domu Lorenca i ukrył w ustępie. Znając zwyczaje Lorenca, wiedział że wyjdzie on z domu jak zwykle o 6 rano. Skoro tylko Lorenc wyszedł z mieszkania, strzelił do niego Następnie oddał 5 kolejnych strzałów, z których trzy trafiły w szyję i górną wargę.

 

Zdrada Lorencowej

O przyczynach tragedii w Pabianicach, krążą w całym mieście najrozmaitsze wersje. Najprawdopodobniejszą wydaje się następująca: Biskupski przed dwoma laty zamieszkał w domu zamożnego właściciela browaru, Artura Lorenca, który żył przez dłuższy czas ze swym sublokatorem w przykładnej zgodzie. Jednakże harmonia ta została zakłócona romansem, jaki nawiązał młody i przystojny sublokator z urodziwą żoną Lorenca.

W mieście kursowały o stosunkach Biskupskiego z Lorencową fantastyczne wprost wersje. Oczywiście nie wiedział o nich tylko mąż Lorencowej. Jednakie idylla ta prędko wyszła na jaw. Pewnego razu w rozmowie z sąsiadką Lorenc wychwalał swego sublokatora, gdy ku zdumieniu swemu dowiedział się od niej rzeczy, o których mu się nawet nie śniło. A mianowicie, że Biskupski utrzymuje z Lorencową intymne stosunki, a Lorencowa zasila go materialnie. Nawet często pokazywała się z nim w publicznych miejscach.

Biskupski za pieniądze otrzymywane od swej kochanki ubierał się elegancko i prowadził lekki tryb życia, nic nie robiąc. Oburzony Lorenc postanowił natychmiast rozwiązać kompromitujący go trójkąt.

Gdy tylko przybył do mieszkania, zrobił żonie burzliwą scenę. Oświadczył, że pod żadnym pozorem nie będzie mieszkał z nią pod jednym dachem. Nazajutrz opuścił mieszkanie, pozostawiając niewiernej żonie całe urządzenie i prawo do pobierania komornego od lokatorów domu przy ul. Kościelnej 32, który stanowił jego własność.

Za pieniądze te Lorencowa żyła bardzo szeroko, nadal utrzymując Biskupskiego. Po pewnym czasie wyjechała do Francji i zamieszkała z kochankiem w Nancy, prowadząc beztroski tryb życia. Wkrótce jednak fundusze kasowane za komorne wyczerpały się do tego stopnia, że nie miała pieniędzy na powrotną podróż.

Udała się wówczas do konsula polskiego w Strasburgu i na rachunek męża pożyczyła 500 franków na podróż. Pieniądze te zwrócił Lorenc po otrzymaniu rachunku z konsulatu. Skoro dowiedział się, że żona nadal ma stosunki z Biskupskim, cofnął jej prawo pobierania komornego i wszczął starania o rozwód.

 

Zemsta

Lorencowa zamieszkała w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej, jako sublokatorka doktorostwa Silberstein. Biskupski początkowo kręcił się po Łodzi, nie mając jednak żadnego zarobku, postanowił wyjechać do Gdyni. Pracował tam pod przybranym nazwiskiem w porcie, jako malarz. Ponieważ jednak zaniedbywał swe obowiązki, otrzymał wymówienie i wrócił do Łodzi z zamiarem wznowienia stosunków z kochanką.

Lorencowa w tym czasie znajdowała się w opłakanych warunkach materialnych. Wobec tego, po naradzie z Biskupskim, postanowiła zażądać od męża połowy jego majątku. W tym celu Biskupski wyjechał do Pabianic, by rozmówić się z Lorencem. Rozmowa miała miejsce w przeddzień tragedii. Lorenc oświadczył, że nic już więcej żonie dać nie chce i nie może. Biskupski odszedł, grożąc Lorencowi zemstą.

Po przewiezieniu Lorenca do szpitala miejskiego w Pabianicach, dyżurny lekarz założył opatrunek. Ponieważ chirurg przebywa na urlopie, postanowiono ciężko rannego wieźć do szpitala ewangelickiego w Łodzi. Tam został zbadany przez doktora Schichta. Jak ustaliliśmy, Lorenc stracił mowę. Z doktorem i siostrami chcąc się porozumieć - pisze.

Policja nadała telefonogram do Łodzi z poleceniem aresztowania Lorencowej. O godz. 12 agenci policji śledczej wkroczyli do mieszkania p. Silbersteina (Piotrkowska 99) gdzie Lorencowa mieszkała jako sublokatorka. Rewizja trwała około 2 godzin.

Gdy Lorencowej zakomunikowano, że jest aresztowana, wyraziła prośbę, aby zezwolono jej zabrać do Pabianic córeczkę, którą ma zamiar ulokować a krewnych. Przedstawiciele policji zgodzili się.

Przeszłość żony Lorenca jest dość ciemna. Mieszkała w Warszawie, pochodzi zaś z Kielc, gdzie pracowała jako służąca. Skoro poznała Lorenca, usiłowała ukryć przed nim swą przeszłość. W tym celu na dokumentach osobistych zmieniła imię z Józefy na Zofia oraz ukryła swą nieumiejętność czytania i pisania”.