ad

Po tragicznym w skutkach pożarze przy ul. Moniuszki 45 (pisaliśmy o tym TUTAJ), 22 rodziny pozostają bez dachu nad głową. Cztery rodziny (8 osób) skorzystały z pomocy miasta i przebywają w hotelu Włókniarz. Reszta korzysta ze wsparcia swoich bliskich i znajomych. Jak długo?

- W sprawie budynku przy Moniuszki czekamy na decyzję nadzoru budowlanego. Będzie powołany biegły – tłumaczy Aneta Klimek, rzeczniczka prezydenta.

To będzie kluczowa decyzja dotycząca tego, czy mieszkańcy kiedykolwiek wrócą do swoich domów. Póki co, pogorzelcy próbują odebrać swoje rzeczy z budynku. W niedzielę, część lokatorów weszła do środka. Mieli około 3 godzin na zabranie najpotrzebniejszych przedmiotów.

Budynek jest tymczasowo wyłączony z użytkowania. Teren teraz zabezpiecza Straż Miejska. Nikt nie może wchodzić do środka.

- Zgłaszają się do nas osoby, które wczoraj nie miały okazji odebrać rzeczy. Chcą wejść. Czekamy aż zbierze się większa grupa lokatorów, by pod nadzorem służb mogli znów wejść do budynku - mówi Tomasz Makrocki, komendat SM.

Jak przyznaje komendant, wejść można tylko na parter i pierwsze piętro. Dostanie się na poddasze jest niedopuszczalne.

Wchodzący będą legitymowani, by zapobiec dostaniu się do budynku osób niepowołanych.

To było podpalenie?

Dramatyczne sceny rozegrały się w niedzielę nad ranem. W ogniu stanęła klatka schodowa kamienicy przy ul. Moniuszki 45. Mieszkańcy usłyszeli przeraźliwy krzyk. Chwilę potem już wybiegali w popłochu ze swoich domów. W budynku było dużo dymu, widać było ogień.

Przed kamienicę przyjechało siedem zastępów straży pożarnej. Strażacy w pierwszej kolejności ruszyli na ratunek pozostającym w domach mieszkańcom. 8 lokatorów zdołało wybiec przez klatkę schodową. Dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci zostało uwięzionych w budynku. Strażacy wydostali ich po drabinie przez okna.

Na miejsce zjechały się karetki pogotowia. Dla mieszkańców płonącej kamienicy podstawiono autobus MZK. To w nim czekali, patrząc, jak ogień trawi ich domy.

Strażacy weszli do budynku w aparatach powietrznych. Przeszukiwali zadymione pomieszczenia. Na poddaszu znaleźli nieprzytomną 34-letnią kobietę. Wynieśli ją na zewnątrz.

- Ratownicy medyczni przystąpili do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Niestety, nie powiodła się. O godzinie 5.42 lekarz stwierdził zgon Izabeli S. – mówi ogn. Szymon Giza z Komendy Powiatowej PSP w Pabianicach.

Ciało zmarłej kobiety zostało zabezpieczone do dyspozycji prokuratora.

W innym z mieszkań strażacy znaleźli również psa. Zwierzak był zamknięty w mieszkaniu pod nieobecność właściciela. Nie przeżył.

Gdy strażacy ugasili ogień, rozebrali nadpaloną konstrukcję budynku. Spłonęło poddasze, a piętro jest zalane. Dom nie ma dachu. Straty materialne oszacowano na 80.000 złotych. Akcja gaśnicza trwała 3,5 godziny. Brało w niej udział 24 strażaków.

Co było przyczyną pożaru? Za prawdopodobną przyczynę przyjęto celowe podpalenie. Sprawę wyjaśniać będzie biegły sądowy pod nadzorem prokuratora.