Zaczęło się od kradzieży samochodu marki BMW. Maszyna ta stała za bramą posesji w centrum Pabianic. Nocą z 1 na 2 marca 2013 złodzieje wyważyli bramę, uruchomili bmw i odjechali nim w kierunku Łodzi. Ich tropem wyruszyli pabianiccy policjanci.
2 marca przed godziną 10.00 udało się ustalić, że złodzieje schowali bmw w garażu na łódzkich Bałutach. Garaże te (przy ul. Wojska Polskiego) stoją na terenie strzeżonym. Ale portier upierał się, że nie widział żadnego bmw. Wtedy z pomocą naszym policjantom przyszli koledzy w Komendy Wojewódzkiej – spece od zwalczania przestępczości samochodowej. Razem weszli na teren strzeżony. I sprowadzili z Pabianic właścicielkę skradzionego bmw. Kobieta przywiozła pilot od autoalarmu. Przed bramami kolejnych zamkniętych garaży włączała alarm. Nagle odezwał się dobrze znany jej dźwięk. W garażu była beemka pabianiczanki.
Policjanci sprowadzili 38-letnią współwłaścicielkę nieruchomości na Bałutach. Kobieta była arogancka, nie chciała powiedzieć, kto wynajmuje ten garaż. Gdy policjanci forsowali drzwi garażu, próbowała uciec.
Przez szpary w bramie kolejnego garażu policjanci zobaczyli hondę accord z łódzkimi tablicami rejestracyjnymi. Sprawdzili je w swej bazie danych. Szybko wyszło na jaw, że i ten samochód (wart 80.000 zł) został skradziony. Zniknął nad ranem 21 lutego z parkingu na osiedlu Radogoszcz.
Zarzuty paserstwa postawiono dwóm osobom, które udostępniły garaże złodziejom. Grozi im kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Policja tropi teraz złodziei bmw i hondy.