Był to IV Zlot Adopciaków. Co roku organizuje go PsiJaciel.4U.Pabianice przy wsparciu fundacji Kundel Bury. Pogoda dopisała aż za bardzo. Czworonogi miały dostęp do wodopoju. Mogły też słodzić się w basenikach, do których wodę dowieźli strażacy. Uczestnicy spotkania dostali pakiety, w których były m.in. woreczki na odchody, psie przekąski i zabawki.

Pabianicki zlot

Ideą zlotu jest przede wszystkim propagowanie świadomych adopcji zwierząt.

- Chcemy, żeby nie były takie na chwilę, a raczej dobrze przemyślane. Bardzo ważne jest, by dobierać psiaki pod swoją rodzinę – tłumaczy Joanna Twardowska, organizatorka zlotu. - Jeśli jesteśmy kanapowcami, wybierajmy mniej aktywnego psa i na odwrót.

W zlocie co roku biorą udział nie tylko byli podopieczni naszego schroniska.

- Wiadomo, że całym sercem jesteśmy z nim najbliżej, ale są z nami też psiaki z innych schronisk, z Kutna czy z Łodzi, adoptowane z różnych fundacji, przygarnięte z ulicy lub zabrane z kiepskich warunków – wymienia Joanna Twardowska. - Naszym marzeniem jest, aby wszystkie schroniskowe bezdomniaki miały takie szczęście jak te, które przyszły na zlot.

Po polach hermanowskich spacerowały psiaki młode, w sile wieku, staruszki na wózkach, a nawet niewidome i głuche.

- Propagujemy to, żeby nie zwracać uwagi albo przynajmniej starać się być bardziej tolerancyjnym i nie patrzeć na wygląd psa, tylko na jego charakter – dodaje Magda Piechowska z fundacji Kundel Bury.

Co roku kudłatych uczestników zlotu przybywa. Na pierwszym było około 40 adopciaków. Na kolejnych dwa razy tyle. Głównym punktem wydarzenia jest spacer. Wszystkie rodziny adopcyjne wraz ze swoimi pupilami ustawiają się po nim do wspólnego zdjęcia. Następnie odbywa się bazarek oraz licytacja. Wśród fantów przekazanych przez zaprzyjaźnione osoby jest m.in. rękodzieło, obroże i inne akcesoria dla zwierząt. Dochód z bazarku przeznaczany jest na rzecz psiaków w potrzebie.

Pabianicki zlot

- Przy okazji tej imprezy zdarza się nam edukować ludzi, jak postępować z psami – dodaje Magda Piechowska. - Jeśli widzimy jakiś problem, podchodzimy i staramy się korygować pewne zachowania, żeby psiakom żyło się lżej i ludziom z psem również. Wpajamy, że życie z czworonogiem to nieustanna praca. To nie jest tak, że problemy znikają po wciśnięciu przycisku.

Niestety, nieprzemyślana adopcja najczęściej kończy się w kursem powrotnym do schroniska.

- Psy nie są rozumiane, wysyłają jakieś komunikaty, które są źle odczytywane – podkreśla wolontariuszka.

Niecierpliwym opiekunom wydaje się, że adoptowane zwierzę dostosuje się do nowej rzeczywistości w kilka dni. Niestety, to tak nie działa...

- Pies potrzebuje minimum miesiąc, żeby poznać nas, nasze zasady – podkreśla Magda Piechowska.

Na spacer po polach hermanowskich wraz z opiekunami, panią Anną i panem Mariuszem, wybrała się nieduża, siedmioletnia sunia o imieniu Nuka.

- Gdy u nas zamieszkała, była szczenięciem – wspomina pabianiczanka. - Pierwszego psa wzięliśmy z pabianickiego schroniska dawno temu. Zuzia była z nami piętnaście lat. Po niej mieliśmy dwa lata przerwy. Doszliśmy jednak do wniosku, że pies musi być w domu.

Nuka zauroczyła ich od pierwszego wejrzenia.

- Gdy otworzono drzwi boksu, rzuciła się nam na szyję i zaczęła lizać. Ma to do tej pory. Jest przekochanym psem. Śpi z nami w łóżku, wszędzie z nami jeździ, nawet do pracy.

Psiaki pana Zenona, 7-letni Laki i ok. 9-letnia Zuzia, to znajdki z pabianickiego i łódzkiego schroniska.

- Pieskami opiekowała się moja córka. Przeprowadziła się, wyszła za mąż, więc ja przejąłem w spadku ten duet – mówi z uśmiechem pabianiczanin. - Pieski dogadują się bardzo dobrze i już żyć bez siebie nie mogą. Często przychodzimy na pola hermanowskie. Taki spacer mi też wychodzi na zdrowie.

W domu pana Zenona jest jeszcze jeden czworonożny lokator. To kotka rasy Ragdoll.

- Cała trójka dogaduje się bardzo dobrze - zapewnia pan Zenon.

Schroniskowy boks na kochający dom zamienił również ok. 6-letni Bali. Przygarnęli go pani Emilia i pan Marcin. Dlaczego akurat jego wybrali?

- Jako jedyny nie szczekał na nas, gdy podchodziliśmy do klatki. Usiadł i zrobił maślane oczy – wspomina z uśmiechem pan Marcin. - Zdecydowaliśmy się na psa, ponieważ przeprowadziliśmy się z bloku do domu.

Bali to łagodny pies. Bojowy staje się, gdy na horyzoncie zobaczy innego czworonoga. Respekt natomiast czuje przed Łatką.

- To nasza kotka. Ustawiła go sobie. W końcu była pierwsza u nas. Kiedy Łatka poczuje, że Bali je wątróbkę, przybiega do jego miski. Pies odsuwa się wtedy i czeka, aż kocica się naje – opowiadają opiekunowie czworonoga.