Gienia Kocik to weteranka pabianickich klubów szachowych. Przez lata co roku brała udział w międzynarodowym turnieju organizowanym w Szwajcarii. Jechała tam autostopem. 
 
W 2003 roku mówiła Życiu Pabianic: - Ostatnio grałam w Rowach w turnieju dla seniorów. Usłyszałam, że szaleję na szachownicy. Rzeczywiście gram ostro. Lubię poświęcać, ale szanuję figury. Trzeba uważać, bo przez jedno złe posunięcie można przegrać całą partię. 
 
Pogrzeb niezapomnianej Gieni we wtorek na cmentarzu komunalnym.
 
W 2003 roku Genowefa Kocik zajęła drugie miejsce w międzynarodowym turnieju szachowym w Biel-Bieene (Szwajcaria). Aby grać, 1.200 kilometrów pokonała… autostopem. W turnieju startowało prawie 300 szachistów z całego świata. Grali przez 9 dni.
 
- Za długo jechałam i nie zdążyłam na trzy początkowe partie. Oddałam je walkowerem - martwiła się szachistka.
 
Na turnieje do Szwajcarii pani Genowefa jeździła od 15 lat.
 
- Raz poleciałam samolotem i raz jechałam motorem ze znajomym - wspominała. - Autostopem najgorzej jest w Polsce, bo kierowcy nie chcą zabierać. Gdy uda się minąć naszą granicę, podróż jest o niebo szybsza.
 
 
***
KTO NAUCZYŁ JĄ GRAĆ: tata. Miała wtedy 7 lat.
 
GDZIE STARTOWAŁA: w Szwajcarii, Rumunii, Niemczech, Czechach i na Węgrzech. W Polsce regularnie - w Rowach, Międzyzdrojach, Głuchołazach, Krynicy, Polanicy.
 
JEJ SZACHOWY ŻYCIORYS: w 1946 r. zaczęła grać w sekcji szachowej Cechu Rzemiosł Różnych. Potem była zawodniczką łódzkiego Startu i Anilany. Od lat reprezentuje PTC.
 
Z CZEGO ŻYŁA: była emerytką.
 
GDZIE PRACOWAŁA: w kawiarni Mocca jako kelnerka. Była też księgową, maszynistką, uczyła wychowania fizycznego w szkole, prowadziła kiosk z gazetami na Starym Mieście.

 

O szachistce wspomina Krzysztof Długosz: http://szacharnia.blogspot.com/