Prawnik działający w imieniu spółki z Chorzowa przesłał pismo do Urzędu Miejskiego, w którym donosi, że spółka rozwiązała umowę z użytkownikiem i sprzedała nieruchomość.
"Z uwagi na liczne nękania mojego mocodawcy w związku z działalnością najemców oraz licznymi działaniami związanymi ze zniszczeniem mienia spółki, podjął on decyzję o zaprzestaniu działalności w Pabianicach, które są nieprzychylne dla przedsiębiorców, a w takiej atmosferze nieprzychylności władz niemożliwe jest prowadzenie działalności. Dlatego spółka podjęła decyzję o sprzedaży nieruchomości i wycofania się z działalności w tym mieście" - informuje w piśmie.
Przypomnijmy. Pabianice od lat walczyły z plagą dopalaczy i mianem "stolicy dopalaczy". Interes z dopalaczami przenosił się z miejsca na miejsce, aż w końcu "usadowił się" w budynku przy ul. Zielonej 5. Policja i sanepid wielokrotnie robiły tu naloty i siłowo wchodziły do środka. Zwykle po tym, jak z komina "leciał czarny dym". Był to znak, że trefny towar właśnie trafił do kominka. Ostatni raz inspektorzy sanepidu weszli tu 28 lutego tego roku i skonfiskowali kolejną partię podejrzanego towaru. Wysłali je do Centralnego Laboratorium Kryminalistyki. Nie czekając na wyniki badań (trwają kilka miesięcy) prezydent Grzegorz Mackiewicz tego samego dnia podjął radykalne kroki. Wynajął i postawił przy Zielonej kontener, a w nim urządził całodobowy posterunek policji i Straży Miejskiej. 
 
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu Życia Pabianic