4 lipca po 13.00 pasażerowie "jedynki" byli świadkami przerażającej sceny. Mężczyzna na wózku inwalidzkim podróżował autobusem w stronę Dworca PKP. Gdy pojazd zatrzymał się na przystanku, pasażer chciał wyjechać przez drzwi. Z relacji świadków wynika, że nagle przewrócił się i spadł na chodnik. Kierowca i współpasażerowie pomogli mu wspiąć się na wózek. Nie było to proste. Niepełnosprawny nie ma nóg.

O sytuacji poinformowała nas czytelniczka Życia Pabianic. Z jej relacji wynika, że kierowca nie obniżył podestu, przeznaczonego dla osób niepełnosprawnych. Dodatkowy stopień wysuwa się na prośbę pasażera. Można zasygnalizować tę potrzebę słownie lub naciskając przycisk.

Pasażerowie felernego kursu mieli pretensje do kierowcy, że zaniedbał swój obowiązek. Czy słusznie?

- Rozmawiałam już z kierowcą, który prowadził autobus – mówi Danuta Muszczak, kierownik działu eksploatacji Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego. - Przekazał mi, że pasażer po prostu nie chciał, by podest wysuwać.

Niepełnosprawny mężczyzna miał tłumaczyć, że zawsze wysiada sam, bez pomocy. 

Czy przy wyjeżdżaniu wózkiem z autobusu zawsze konieczny jest podest?

- Jeśli kierowca dobrze podjedzie pod krawędź przystanku, to różnica poziomów chodnika i autobusu jest naprawdę nieznaczna – tłumaczy Muszczak.

I dodaje, że kierowcy są uwrażliwieni na osoby niepełnosprawne. Sami dbają o wysuwanie podestu, gdy tylko jest taka potrzeba. Za niedopełnienie tego obowiązku przewidziane są regulaminowe kary.