Do udziału w debacie prezydenckiej redakcja Życia Pabianic zaprosiła obecnego prezydenta, Grzegorza Mackiewicza oraz kandydata PiS, Włodzimierza Stanka. To kandydaci, którzy wkrótce powalczą o fotel prezydenta na kolejną kadencję. Zaproponowane przez nas spotkanie miało się odbyć 6 października (2 tygodnie przed wyborami samorządowymi). Debata miała składać się z 3 części – pytań zadawanych przez dziennikarza, pytań od internautów oraz pytań kandydatów zadawanych sobie nawzajem. Jej przebieg w całości miał być transmitowany na  żywo.

Zaproszenie do debaty chętnie przyjął prezydent Grzegorz Mackiewicz. Niestety, jego kontrkandydat postanowił sprytnie się wymigać. W odpowiedzi na zaproszenie, stwierdził że "przedstawiona formuła zadawania pytań przez dziennikarzy i pytań internautów nie gwarantuje bezstronności".

- W mojej ocenie jedyną formą bezstronnej debaty jest powszechnie stosowana formuła tylko i wyłącznie pytań zadawanych przez kandydatów sobie nawzajem. Wtedy mamy pewność, że nikt wcześniej nie zna pytań – uzasadniał Włodzimierz Stanek.

Redakcja, wychodząc naprzeciw wątpliwościom kandydata, zdecydowała się więc zmienić formę debaty, na tę, która według kandydata ma gwarantować taką bezstronność. Mimo to, Włodzimierz Stanek kilka dni później po raz kolejny odmówił. Dlaczego?

- Ponieważ prezydent nie przyjął zaproszenia od innej redakcji, która jako pierwsza wpadła na pomysł przedstawienia bezstronnej debaty – uzasadnił swoją decyzję.
 

Moim zdaniem

Odmowa udziału w debacie prezydenckiej nie jest posunięciem godnym dobrego gospodarza miasta. Debata daje możliwość skonfrontowania propozycji programowych kandydatów i uwiarygodnienia swojej pozycji wobec wyborców jako lidera. Włodarz powinien być gotowy stawić czoła również trudnym sytuacjom, w tym także niewygodnym pytaniom. Zdaję sobie sprawę, że brak doświadczenia w tej kwestii (tu rzeczywiście przewagę może mieć kontrkandydat), może wzbudzać u pana Stanka pewne obawy. W końcu rządzenie kilkudziesięciotysięcznym miastem może się okazać wyzwaniem bardziej złożonym od zarządzania szkołą podstawową. Podobnie, jak sprawdzenie się w otwartym dialogu, to coś zupełnie innego niż dyskusje na portalach typu Facebook oraz przemawianie do wyborców z banerów i ulotek.

Mam jednak nadzieję, że kandydatowi nie braknie odwagi przed 21 października, by przekonać o niej swoich wyborców. Liczę też, że wówczas nie będzie zrzucać odpowiedzialności za swoje decyzje na działania kontrkandydata. Życzę powodzenia.