ad

- Najpierw pomyślałem, że to żart, ale człowiek wydawał się trzeźwy. Zacząłem wypytywać zgłaszającego o zachowanie wiewiórki, czy jest ranna, itp. – opowiada st. insp. Sławomir Brzeszkiewicz ze Straży Miejskiej.

Okazało się, że nie, a jedynym powodem zgłoszenia była informacja, że „ona się nam przygląda”.

- Odpowiedziałem, że widocznie wiewiórce spodobała się ich praca – śmieje się dyżurny SM.

Jako że nie było podstaw do tego, by łapać wolnożyjącego zwierzaka, wiewiórka pozostała na swoim stanowisku.

Nie była to dziś jedyna interwencja SM związana ze zwierzętami.