- Mój dom stoi 70 metrów od miejsca, gdzie ma stanąć maszt – denerwuje się Jolanta Woicka. - Nikt mnie o tym nie poinformował. Dlaczego?

Informację do wybranych mieszkańców wsi wysłało Starostwo Powiatowe. Wydział Architektury informował tylko tych, przez których działki będą szły promienie z anten. Anten, póki co, planowanych.

- Kto nam zagwarantuje, że te dane i parametry podane dziś w piśmie do Starostwa zostaną utrzymane? Potem nikt nie będzie miał już kontroli nad mocą i kierunkiem fal emitowanych przez zamontowane na wieży nadajniki – denerwuje się Marcin Kuryłek.

Jego dom będzie po sąsiedzku z nadajnikiem. Obawy pana Marcina potwierdza Najwyższa Izba Kontroli. Raport NIK ujawniał, że stacje bazowe telefonii komórkowej powstają i rozbudowują się bez właściwej kontroli. W ocenie NIK obowiązujące regulacje prawne nie gwarantują także należytego badania wpływu działających już anten na zdrowie i jakość życia mieszkańców.

Mieszkańcy znaleźli w internecie informacje o szkodliwym działaniu nadajników na zdrowie. Te dane ich przeraziły.

- Stwierdzono wysokie ryzyko zachorowania na raka i inne nowotwory – tłumaczy pan Marcin.

Maszt chce im postawić firma Hadar z Łodzi. Mają na nim zawisnąć nadajniki T-Mobile. Na 53-metrowym maszcie będą montować stację bazową WLD.

- Chętnego na wydzierżawienie tego terenu szukali od 2 lat – mówi jeden z mieszkańców. - Byli u mnie, ale się nie zgodziłem.

- U mnie też byli. Dawali nam 1.200 zł miesięcznie. Ale nie chcieliśmy, żeby stanął tutaj przy domach. Proponowaliśmy dalszy teren. Nie zgodzili się, więc nie podpisaliśmy z nimi umowy – wyjaśnia kolejna z mieszkanek Piątkowiska.

Pech chciał, że teraz ma stanąć bliżej niż 300 metrów od jej domu, a wiązka fali będzie przechodzić dokładnie przez dom kobiety.

- Nie zgadzam się na to – zaznacza.

Takich oporów nie miała rodzina Andrzeja Kosińskiego.

- Córka wydzierżawiła ten teren i teraz nie może się już wycofać – tłumaczył. - Jest zagranicą na wakacjach. Nie mogła się dziś cały dzień dodzwonić do tej firmy, żeby zapytać, czy można ten masz przesunąć. Jest wnuczek i on wyjaśni, że to nie jest szkodliwe.

Mieszkańcy zgadzają się na budowę masztu w tej okolicy, ale nie chcą, by stanął przy ich domach i działkach.

- Niech go przesuną chociaż 500 metrów dalej – mówi Woicka. - Teraz mam mieć go tuż za domem.

Na takie rozwiązanie nie godzą się inni.

- W ogóle ma tu nie być tego masztu – mówi siwy mężczyzna. - Ja mam tam działki. Kto je kupi? Nikt, bo jak każdy zobaczy ten maszt, to zrezygnuje.

- Nie po to się ludzie na tak zwane zadupie wyprowadzają z miasta, żeby im maszt stawiać przy domu – wtóruje kolejny. - Trzy domy mają już fundamenty. To się właściciele ucieszą, jak przyjadą na wiosnę i zobaczą maszt przed oknami.

Niektórzy narzekają, że tutaj trudno się dodzwonić na telefony komórkowe. Nie wszyscy rozumieją, że ten maszt poprawi rozmowy tylko z T-Mobile i Heyah. Inni (Orange, Play, Plus) nadal będą mieli problemy z połączeniem, jeśli mieli je do tej pory.

- Niech nie przesadzają. Nie jest tak źle - przekonuje mężczyzna. - Jak oni będą się czuli, gdy za 3 lata jakieś dziecko zachoruje na raka? Przecież maszt będzie tuż przy szkole.

Rozgoryczeni mieszkańcy wsi poszli do wójta Henryka Gajdy. Złożyli na jego ręce protest podpisany przez 41 osób z Piątkowiska. Wójt rozłożył ręce, bo o budowie masztu nic nie wiedział. W jego imieniu na spotkanie z mieszkańcami urządzone w OSP Piątkowisko przyszedł inspektor Ireneusz Izbicki, który zajmuje się w gminie Pabianice ochroną środowiska.

- Przesłaliśmy do starosty pismo z prośbą o zajęcie się tą sprawą – tłumaczył. - Piszemy w nim, że teren, na którym ma stanąć masz, to teren rolny zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. W tym rejonie przelatują samoloty.

Pismo w kilkoma argumentami, żeby nie wydawać pozwolenia na budowę, poszło listem poleconym i faksem do Starostwa, bo pozwolenie na budowę masztu ma wydać Starostwo.

W walkę z masztem włączył się radny powiatowy Arkadiusz Jaksa, który mieszka w Piątkowisku.

- Maszt ma być od mojego domu 600 metrów, więc mnie nie zagraża. Ale nie mogę nie pomóc mieszkańcom Piątkowiska, skoro tej pomocy potrzebują – wyjaśnia Jaksa. - Przede wszystkim od razu interweniowałem w Wydziale Architektury, gdy okazało się, że tylko wybrani mieszkańcy dostali powiadomienia o planowanej inwestycji. Dlaczego do razu nie poinformowano wszystkich? Teraz zawisły we wsi obwieszczenia o planowanej inwestycji.

Mieszkańcy nie kryją żalu.

- Półtora roku temu dogadali się w sprawie masztu, ale nikt nas nie poinformował. Mamy zwyczajny żal do sąsiadów, że tak się zachowali wobec nas – mówi pani Jolanta. - To nieludzkie tak się zachować.

Nikt nie zamierza odpuścić. Jedna i druga strona wytacza działa.

- To nie my chcemy budować ten maszt, tylko ta firma – upiera Kosiński.

Wtóruje mu wnuczek.

- To promieniowanie nie jest szkodliwe – przekonuje. - Wszyscy rozmawiamy przez telefony komórkowe, które trzymamy przy głowie.

Mieszkańcy nie słuchają tych wyjaśnień. Są zdeterminowani.

Wiele działek czeka na odrolnienie. Sporo jest już przekształconych w budowlane. Zyskiem dla gminy Pabianice są nowi mieszkańcy, którzy tutaj zamieszkają. Ich podatki zasilą kasę gminy.

Okazuje się, że radny miejski Zbigniew Grabarz zaproponował, żeby maszt przenieść na jego górę motocrossową.

- Przecież mówiłem sołtysce, że mogą go przenieść tutaj. Ale skoro nie chcą... – dodaje. - Ich wybór. Moje działki są 1.000 metrów od tego masztu. Jego obecność nie będzie miała wpływu na ich wartość.

Dzień później na sesji Rady Powiatu radny Arkadiusz Jaksa nie zostawił suchej nitki na urzędniczkach z Wydziału Architektury.

- Jest plan budowy wieży telekomunikacyjnej 20 metrów od zabudowań, a Wydział nie poinformował właśnie tych mieszańców Piątkowiska. Poinformował tylko wg tego co sobie firma telekomunikacyjna zażyczyła, czyli jedynie właścicieli domów stojących wzdłuż wiązki – mówił radny. - Po interwencjach uznani zostali za stronę. Nie dziwie się ich oburzenia, bo to oni będą mieszkać pod tą wieżą i antenami. Dziwi mnie tylko, że Wydział Architektury bardziej dna o interesy firmy telekomunikacyjnej. Chcę tylko zauważyć, że ona nie jest mieszkańcem naszego powiatu.

Według Jaksy pracownice Wydziału poinformowały już mieszkańców, że wniosek firmy telekomunikacyjnej jest idealnie złożony.

- Mam pytania – grzmiał radny.

Jaksa pytał urzędniczki ze Starostwa:

Czy uzgodniono już decyzję z warunkami Urzędu Lotnictwa Cywilnego i z gestorem sieci gazociągu wysokociśnieniowego, który tam przebiega?

Czy wydział wyraził zgodę na budowę nad linią gazową przyłącza elektrycznego?

Jak się ma opina Wydziału Architektury skoro w tym miejscu plan zagospodarowani przestrzennego przewiduje te tereny pod rolnictwo?

Na pytania obiecał w trybie pilnym odpowiedzieć wicestarosta Robert Jakubowski. Sprawa jest bardzo pilna, bo Wydział Architektury musi wydać decyzję do 10 lutego.