Film Johna Carpentera od 36 lat wciąż tak samo przeraża. Jak czytamy na Wikipedii: Opowiada o obcej formie życia, która na skutek awarii pojazdu kosmicznego wylądowała i zamarzła na Antarktydzie. „Coś” odżywa po wydobyciu z lodu przez norweską ekspedycję badawczą. Przenika do stacji badawczej, w której dochodzi do konfrontacji z norweską załogą. W jej wyniku z życiem uchodzi tylko dwóch badaczy, a obcy organizm przenika do organizmu psa.

Przychody z filmu były znacznie niższe od oczekiwanych przez producentów. Carpenter oraz krytycy, którzy ogólnie ciepło przyjęli jego film, tłumaczyli to przede wszystkim premierą "E.T." Spielberga, która miała miejsce dwa tygodnie wcześniej i przedstawiała wielokrotnie bardziej optymistyczną wizję kontaktu z obcym.

Efekty specjalne były równocześnie chwalone i krytykowane jako doskonałe pod względem technicznym, ale równocześnie wizualnie odpychające. Roger Ebert  (amerykański krytyk fimowy i dziennikarz) określił je mianem „najbardziej dopracowanego, przerażającego i wywołującego mdłości widoku, jaki osiągnęli do tej pory hollywoodzcy magicy od efektów”. 

"Coś" zobaczymy w Letnim Kinie Tomi (ul. Gdańska 4) w piątek, 20 lipca o godz. 21.45. Wstęp wolny.