Nasi jechali nad Bałtyk z etykietką lekkiego faworyta, wszak byli w tabeli wyżej niż gdynianie. I z pewnością gdzieś po cichu liczyli na przełamanie wyjazdowej klątwy (zero zwycięstw – pięć porażek). Niestety, przegraliśmy po raz szósty, w dodatku w kiepskim stylu. Do kosza wpadły jedynie trzy rzuty za trzy punkty (na 18 prób), drżała nam też ręka na linii osobistych (ledwie 65 procent skuteczności).

Miłe złego początki. Jako pierwszy do kosza trafił nasz kapitan, Patryk Zawadzki. W połowie kwarty gdynianie prowadzili 11:4, lecz w 7. minucie Wojciech Wierzchowski doprowadził do stanu 15:11. Niestety, pierwsza kwarta była dla gospodarzy (21:16). Drugą odsłonę, podobnie jak pierwszą, rozpoczęliśmy od celnego rzutu Zawadzkiego (21:18). Później celnymi „trójkami” popisali się Zawadzki i Kacper Maj. Na niewiele się to zdało, bowiem na przerwę miejscowi schodzili z piętnastoma punktami zapasu (46:31).

Po zmianie stron znów pierwszy do kosza trafił Zawadzki i był to ostatni w tym meczu rzut za trzy w naszym wykonaniu. Wyglądaliśmy kiepsko w ofensywie. W połowie trzeciej kwarty gospodarze objęli dwudziestopunktowe prowadzenie (57:36) i do końca tylko je powiększali. Naszym młodym koszykarzom (Maj, Maciej Strzelczyk, Bartłomiej Pająk, Kacper Moczkowski) drżały ręce na linii rzutów osobistych, bowiem większość z nich spudłowali. Niemniej, jest to dla nich doświadczenie, że w meczach o punkty trzeba wykazać stuprocentową koncentrację.

PKK’99: Zawadzki 14, Wilk 11, Gralewski 9, Wierzchowski 8, Maj 6, Strzelczyk 5, Purta 4, Sobolewski 1, Pająk 1, Moczkowski, Barys.