Do meczu z Włókniarzem GKS stracił w pięciu spotkaniach aż 21 goli. I tym razem kibice – zwłaszcza z Pabianic – ostrzyli sobie zęby na kanonadę. Ale nic takiego nie miało miejsca. GKS zagrał niezwykle odpowiedzialnie, twardo i skutecznie w defensywie. Inna sprawa, że pabianiczanie w sobotę byli wyjątkowo bezzębni w ataku.

Od początku na murawie trwała wymiana ciosów. W 10. minucie niecelnie z wolnego strzelał Maksymilian Kowalski, w odpowiedzi Bartosz Bronka w ostatniej chwili powstrzymał szarżę Wojciecha Kucharskiego. Na boisku było mało miejsca, piłkarze z trudem przeciskali się w okolice bramki rywala, toteż o zagrożeniu pod bramką mogły decydować stałe fragmenty gry. W 23. minucie z rzutu wolnego strzelał Bronka, lecz pierwszy strzał zatrzymał się na murze, drugi poszybował w pole rzepaku za bramką. Trzy minuty później równie niecelnie na bramkę Włókniarza strzelał Michał Papież.

Po półgodzinie gry padł gol dla GKS. Być może trener Maćczak za wzór postawił swoim piłkarzom zespół Puszczy Niepołomice, bowiem ksawerowianie strzelili gola po wrzucie piłki z autu. Dalekim i mocnym wrzutem popisał się Michał Madejski, obrońca Włókniarza głową przedłużył lot piłki, która spadła na nogę Piotra Szynki. „Pepe”, wyjątkowo bacznie obserwowany przez najbliższą rodzinę, nie zastanawiał się tylko huknął przy słupku i piłka wpadła do siatki.

Po objęciu prowadzenia wydawało się, że mecz nabierze rumieńców. Jednak atakował tylko GKS – nikt nie zamknął podania Kucharskiego z prawej strony, a z uderzeniem Szynki poradził sobie Michał Marciniak.

W 43. minucie było już 2:0. Wrzutka Szynki z kornera idealnie spadła na głowę Łukasza Pierzyńskiego, który przytomnym lobem zaskoczył Marciniaka.

Po zmianie stron gospodarze szybko wypracowali dwie akcje, żeby zabić wszelkie emocje. Nie udało się – po strzale Kacpra Drzazgi na raty interweniował Marciniak, zaś Szymonowi Ziółkowskiemu zabrakło dwa numery większego buta, by zamknąć centrę Madejskiego z rzutu wolnego.

W 54. minucie powinien paść gol dla Włókniarza, bowiem akcję napędził Bronka, centrował Szymon Szafoni, a niecelnie główkował Hubert Mikołajczyk. 120 sekund później Mikołajczyk zmarnował jeszcze lepszą okazję, bowiem stanął oko w oko z Jarosławem Osypczukiem, jednak Ukrainiec zachował zimną krew i obronił strzał. W 66. minucie z ostrego kąta obok bramki strzelał Kowalski.

W 67. minucie było już 3:0. Slalom między obrońcami „zielonych” urządził sobie nieuchwytny Kucharski, zagrał do Macieja Mąkoszy, który wycofał piłkę przed pole karne do Szynki. Mocny strzał najlepszego snajpera GKS trafił przy słupku do siatki.

To był nokaut, po którym Włókniarz już się nie podniósł. Ba, gdyby nie dwie dobre interwencje Marciniaka po strzałach Drzazgi, „zieloni” mogli przegrać wyżej. Ale mogli też strzelić honorową bramkę – po główce Bronki na posterunku był Osypczuk, zaś w 90. minucie Dawid Kosatka nie zamknął centry Bartosza Jarycha.

GKS: Osypczuk – Darnowski, Ziółkowski, Pierzyński, Kołodziejczyk – Kucharski (88. Domowicz), Papież, Szynka (87. Cukierski), Smolarek (60. Mąkosza) – Drzazga.

Włókniarz: Marciniak – Kowalski, Mazur, Czerwiński, Acela (65. Jarych) – Szafoni (80. Kosatka), Becht (65. Kaczorowski), Bronka, Kowalczyk (70. Rikszajd), Mikołajczyk (77. Gilski) – Przyk (70. Sobytkowski).