- Tak brzydkiego meczu jeszcze nie widziałem – nie owija w bawełnę Jacek Zarzycki, prezes Włókniarza. – Rywal umiejętnie wybijał nas z rytmu, nie pozwalając rozwinąć skrzydeł.

W pierwszej połowie gra toczyła się głównie w środku pola. Piłkarze z Uniejowa, wśród których było kilku graczy z włókniarską przeszłością podjęli rękawicę i na murawie nie brakowało męskich starć. Do przerwy było bez goli.

W drugiej połowie Włókniarz bez strat wytrzymał ledwie… pół minuty.

- Mogliśmy dwukrotnie wybić piłkę i zażegnać niebezpieczeństwo, ale tego nie zrobiliśmy. Wykorzystali to rywale i pokonali Michała Marciniaka – mówi prezes. – Wyglądało to tak, jakbyśmy myślami byli jeszcze w szatni.

Włókniarz próbował wyrównać, ale nie miał siły przebicia. Z kolei goście „kradli” cenne minuty i sekundy, jak mogli. W końcówce dobrej okazji do strzelenia gola nie wykorzystał nasz najskuteczniejszy zawodnik, Kamil Kozanecki.

- Z drugiej strony mogliśmy przegrać wyżej, bowiem po kontrze Term sytuację sam na sam z Brazylijczykiem Lucasem wybronił Marciniak – dodaje Zarzycki.

Włókniarz: Marciniak – Kosatka, Mazur, Bronka, Jarych (85. Kowalski) – Szafoni, Jesus, Wojtyniak (72. Przyk), Dresler (79. Rokuszewski) – Kozanecki, Sobytkowski (63. Żabolicki).