Pabianiczanie grali już na sztucznych płytach w Łodzi, Sieradzu, Byczynie i w Gutowie Małym. Tym razem, by zagrać mecz na naturalnym boisku, piłkarze Włókniarza musieli jechać aż do Lipiec Reymontowskich. Jeśli będzie tak dalej, klub wzbogaci się niebawem o sekcję... turystyczną.

Na murawy przy „Grota”-Roweckiego można tylko patrzeć, bowiem władze MOSiR-u zakazały korzystania z boisk. Ponoć w trosce o ich stan.

- Już mówią o nas „kulturyści”, bo zimą tylko biegamy i ćwiczymy na siłowni – przyznaje Artur Dziuba, trener Włókniarza. – Ten brak kontaktu z piłką było widać na boisku, zwłaszcza w pierwszej połowie.

„Zieloni” stwarzali zagrożenie głównie po stałych fragmentach gry Sebastiana Muchy. A w defensywie nasi poczynali sobie dość beztrosko. W 22. minucie na boku obrony „zdrzemnął się” Bartosz Jarych, co wykorzystali czwartoligowcy i pokonali Adriana Nowackiego. 180 sekund później było 0:2, gdy jednemu z naszych obrońców piłka podskoczyła na boisku, z czego skwapliwie skorzystał gracz Jutrzenki. Trzeci gol padł w 44. minucie, gdy piłkę w środku pola stracił Wojciech Mordzakowski.

W przerwie trener Dziuba dokonał siedmiu zmian i efekt od razu było widać. Nasi ruszyli do przodu, ale strzelili tylko jedną bramkę. W 88. minucie po indywidualnej akcji trafił Ołeh Korobka.

- Fizycznie wytrzymaliśmy spotkanie. Pod względem piłkarskim było słabiej – ocenia szkoleniowiec. – Był to nasz pierwszy mecz w tym roku na naturalnym boisku. Tutaj piłka zachowuje się nieco inaczej niż na sztucznych płytach.

Włókniarz: Nowacki – Acela, Mordzakowski, Leonow, Jarych – Szafoni, Mucha, Potrzebowski, Kozanecki, Korobka – Jach. Na zmiany: Gorący, Kowalski, Froncala, Nazarczyk, Sulikowski, Szczegodziński, Kosatka.