- Ciągle powielamy błędy, po których tracimy gole – załamuje ręce Artur Dziuba, szkoleniowiec Włókniarza. – Szkoda, bo nie gramy źle, a punkty nam uciekają.

A mogło być tak pięknie. Już w 8. minucie piłkę niemal jak na patelni miał wyłożoną Sebastian Dresler. Wystarczyło dostawić nogę i skierować ją do siatki. Dresler trafił w słupek i ciągle było 0:0. W 25. minucie po rzucie rożnym Włókniarza, Stal wyprowadziła kontrę, po której nasi faulowali w polu karnym. Michał Marciniak nie obronił „jedenastki” i było 1:0.

- Przyznam, że byliśmy lepsi w pierwszej połowie – uważa trener. – To był wyrównany mecz, może z lekkim wskazaniem na nas. Jednak znów sprezentowaliśmy bramkę rywalowi.

Sześć minut po przerwie Kamil Kozanecki dośrodkował z rzutu wolnego. Żaden z piłkarzy nie przeciął centry i piłka – ku zaskoczeniu wszystkich – wpadła do siatki. W ten sposób wyrównaliśmy.

W 58. minucie był rzut rożny dla Stali i nasi obrońcy źle ustawili się do krycia rywali. Efekt? Gol na 2:1 dla Stali. To nie koniec nieszczęść. Cztery minuty później z boiska wyleciał Brazylijczyk Ronaldo Jesus, który popchnął rywala. Dostał bezpośrednią czerwoną kartkę, choć na początku tej sytuacji to Brazylijczyk był faulowany.

Mimo osłabienia, Włókniarz mógł wyrównać, lecz Szymon Szafoni trafił w poprzeczkę. Na odpowiedź Stali nie trzeba było długo czekać – w 67. minucie gracz z Głowna strzelił w kierunku bramki, a rykoszet od naszego obrońcy zmylił Marciniaka i skończyło się na 3:1.

Włókniarz: Marciniak – Kosatka, Mazur, Bronka, Jarych (Kuchciak) – Szafoni (Kowalski), Kaczorowski (Wojtyniak), Jesus, Kozanecki (Żabolicki), Dresler (Rokuszewski) – Sobytkowski (Przyk).