Po pierwszej połowie nastroje w Dobroniu były minorowe. Nie dość, że gospodarze przegrywali 0:2, to jeszcze goście ze trzy razy obili słupek, a w kilku innych sytuacjach Iskrze skórę ratował bramkarz Cezary Kowalczyk.

- Kilka jego interwencji było najwyższej próby – przyznaje szkoleniowiec Iskry.

W zespole z Dobronia zostało jeszcze kilka charakternych postaci. W przerwie w szatni nie brakowało męskich słów.

- Nie mieliśmy nic do stracenia i po przerwie ruszyliśmy do ataku. Dość szybko strzeliliśmy kontaktowego gola – mówi Adamkiewicz.

„Strzałem życia” popisał się Mateusz Klimek, który tak huknął z powietrza sprzed pola karnego, że bramkarz z Łodzi musiał wyciągać piłkę z siatki. Iskra poczuła krew. To nic, że dobrych okazji nie wykorzystali Michał Polit, Mateusz Sowiński i Adrian Łucki. Nacierająca Iskra w końcu wyrównała – w zamieszaniu w polu karnym sfaulowany został jeden z graczy Iskry. Sędzia pokazał na „wapno”.

- Na 2:2 wyrównał Dominik Drąg, posyłając piłkę w lewy dolny róg – opowiada szkoleniowiec. – Po wyrównującym golu poczuliśmy krew.

I Iskra ten mecz wygrała. Decydująca okazała się druga minuta doliczonego czasu gry. W polu karnym postała ogromna kotłowanina. Na murawę padł kapitan Iskry Michał Kacprzyk. Sędzia puścił jednak grę – piłka znalazła się pod nogami Łukasza Biskupskiego. Popularny „Biskup” zachował zimną krew i celnym strzałem zapewnił dobronianom bezcenne trzy punkty.

- Pokazaliśmy charakter – krótko podsumował mecz trener Iskry.

Iskra: Kowalczyk – Borysiak, Polit, Sowiński, M. Kacprzyk – Stachowski, Klimek, Nowakowski (Pijarowski), Biskupski – Łucki, Morawski (Drąg).