Przed meczem w hali prezes Pabiksu, Bartosz Gościłowicz wraz z ludźmi z zarządu gorączkowo dostawiali krzesła dla kibiców. Hala powiatowa pękała w szwach. Fanów gości dowiozły dwa autokary. Ogłuszający doping przywitał zawodników wychodzących na parkiet.

Lider już od pierwszej akcji przekonał się, że nie będzie miał lekko – Mariusz Kuśmierczyk powalił rywala na parkiet. Zwolenianie odpowiadali na męskie zagrania pabianiczan brutalnymi faulami. Na miano niezniszczalnego zasłużył Marek Starzec, który trzykrotnie zwijał się z bólu na parkiecie, ale zacisnął zęby i wytrzymał na boisku do końca.

To był supermecz pabianiczan. W pierwszej połowie graliśmy znakomicie w obronie. Ze zdwojoną mocą czarną robotę na kole wykonywał Jakub Kaźmierczak, którego stempel na koszulce odczuł chyba każdy przeciwnik. Gdy trzeba było Kuba wygarniał piłkę nawet spod butów zwolenian.

Na skrzydle nie do zatrzymania był Mateusz Jurgilewicz, z drugiej linii potężne rzuty oddawał Kuśmierczyk, a trzy bomby naładowanego energią Bartłomieja Helmana omal nie rozerwały siatki. Z drugiej strony czujny w bramce był Patryk Jędrzejewski, który jedną z kontr Orląt przerwał niemal pod linią boczną. Pabiks był zdeterminowany, a rywale bezradni.

Nie minęło 20 minut, a stratę sześciu goli ze Zwolenia już mieliśmy odrobioną – z drugiej linii trafił Jakub Tadysiak (13:6). Wystarczyło tylko tę przewagę utrzymywać. Już po czasie pierwszej połowy karnego skutecznie wykonał Kuśmierczyk i było 18:11.

Po zmianie stron wynik otworzył Starzec, a po rzucie nieuchwytnego dla rywali Kacpra Okapy mieliśmy już 10 goli przewagi (21:11). Po brutalnym faulu na Okapie na parkiecie doszło do przepychanek, a z boiska wyleciał winowajca, Adrian Gruszczyński. Rywale byli bezradni, gubili się w ataku – agresywni pabianiczanie odebrali im ochotę do gry.

Rzucaliśmy niemal z każdej pozycji i w każdy sposób: z podłoża (Kuśmierczyk), z koła (Kacper Kruk), ze skrzydła (Jurgilewicz), z drugiej linii (Szymon Małecki), technicznym lobem (Artur Urbański). Do opuszczonej bramki Orląt trafił też nasz bramkarz, Jędrzejewski. W końcówce dominowaliśmy niepodzielnie. Ostatni gol był najlepszym podsumowaniem meczu – Jędrzejewski po raz drugi przerzucił całe boisko, a piłka zatrzepotała w siatce. Po końcowej syrenie nasi mogli wykonać taniec radości. Pabiks Impact wygrał szesnasty i chyba najważniejszy mecz w sezonie.

Co dalej? Orlęta nadal zajmują pierwsze miejsce w tabeli, bo rozegrały jeden mecz więcej. Niemniej, żeby awansować na zaplecze Superligi należy spełnić dwa warunki – nie potknąć się już do końca sezonu zasadniczego i zająć 1. miejsce na koniec. Później zwycięzców czterech grup czeka turniej barażowy o awans do Ligi Centralnej.

Pabiks: Jędrzejewski 2, Cieślak, Zielonka – Kuśmierczyk 8, Helman 6, Jurgilewicz 6, Urbański 5, Małecki 3, Okapa 1, Starzec 1, Kruk 1, Tadysiak 1, Kaźmierczak 1.