ad

Pierwszy raz przyjechał chłopską furmanką, w robociarskiej czapce i wytartym płaszczu, pod którym skrywał nielegalne broszury. Było lato 1898 roku. Józef Piłsudski miała wtedy 31 lat i burzliwy już życiorys: więzienie w Petersburgu, sądowy wyrok w procesie o próbę zamachu na cara, pięć lat zsyłki na Sybir i spore doświadczenie konspiratora Polskiej Partii Socjalistycznej. Furman zawiózł go na skraj karolewskiego lasu.Na polanie czekali pabianiczanie. Było ich przeszło sześciuset, głównie robotników z fabryk Kruschego, Endera i Kindlera. Wśród nich kilkanaście kobiet. Od rana niewielkimi grupami przemykali do lasu, by się spotkać z „towarzyszem z Warszawy”, zaciekłym wrogiem cara i bojownikiem o wolność i niepodległość Polski. Mało który z nich wiedział, że przybysz w wytartym płaszczu to Józef Piłsudski. Nazywali go „Towarzyszem Ziukiem”.

 Piłsudski wygłosił długą płomienną mowę o potrzebie walki ze sługami cara: zdrajcami narodu i sprzedawczykami, którzy utrwalają obcą władzę w naszej ojczyźnie. Mówił, że do tej walki zdolni są przede wszystkim robotnicy. Ich sojusznikami mogą być rewolucjoniści w Rosji. Potem konspiratorzy długo wypytywali „Towarzysza Ziuka”, co się dzieje w Warszawie i czy wybuchnie kolejne narodowe powstanie przeciwko zaborcy. Dostali gazetki przywiezione ze stolicy.

 Po zmroku grupkami wrócili do miasta. Józefa Piłsudskiego zabrał na nocleg działacz robotniczy Józef Nowak. Szli skrajem Pabianic w obstawie trzech towarzyszy z rewolwerami. Obstawą dowodził Adam Wiśniewski, działacz socjalistyczny ze Starego Miasta.

Robotnik fabryczny Nowak, wyrzucony z pracy za „sianie fermentu wśród pracowników”, mieszkał w jednej izbie drewnianego domu przy ulicy Nowy Świat 7 (dzisiejsza ul. Wyspiańskiego). Drewniak stał tam, gdzie teraz góruje wieżowiec Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Gospodarz nakarmił Piłsudskiego. Gościowi bardzo smakowała zwłaszcza kiełbasa „moskiewska” (z wędzoną słoniną). Spali w jednym łóżku, bo drugiego posłania Nowak nie miał.

Wczesnym rankiem obstawa poprowadziła Piłsudskiego do lasu pod Tuszynem, gdzie zebrali się robotnicy z Łodzi i okolic. Tam „Towarzysz Ziuk” wygłosił kolejną płomienną mowę.

Ziuk poznaje Pabianice

 Rok później Piłsudski ożenił się z Marią Juszkiewicz i przeprowadził do Łodzi. Podawał się za adwokata Dąbrowskiego. Wynajął mieszkanie w kamienicy przy ul. Wschodniej 19. Na pierwszym piętrze pod numerem 4 Józef i Maria urządzili tajną drukarnię gazetki „Robotnik”. Mieli starą maszynę drukarską – „bostonkę”. Ze świeżymi gazetkami „Robotnik” Piłsudski parokrotnie przyjeżdżał do Pabianic. Tramwajów jeszcze nie było, wynajmował więc furmana albo dorożkarza.

 Z pabianickimi robotnikami spotykał się w mieszkaniu Wiśniewskiego i jego szwagra albo w zaroślach nad Dobrzynką, za ostatnimi budynkami fabryki Kruschego. We wspomnieniach Piłsudski pisał: „Stosunki nasze oddane zostały pod kierownictwo komitetu, składającego się z 3 członków, z którymi komunikowaliśmy się dość często, zwłaszcza wobec wielkiego zapotrzebowania tam naszych wydawnictw i związanych z tym częstszych odwiedzin. Poza komitetem istniało liczniejsze kółko, zbierające się dość często dla wspólnej pogawędki, obmyślenia szerszej kolporterki naszych wydawnictw oraz czuwania nad zbieraniem składek”.

 Zimą 1899 r. rosyjscy żandarmi wtargnęli do mieszkania Piłsudskich i aresztowali Ziuka. Wiele lat później (w 1938 r.) dziennik „Republika” pisał: „Wsypa była przypadkowa, jak zresztą wiele ówczesnych wsyp. O drukarni nic nie wiedziano. Śledzono kogoś i po jego śladach zawędrowano na ul. Wschodnią 19”.

Józefa Piłsudskiego oskarżono o kolportowanie nielegalnej prasy i udział w zabójstwie dwóch szpicli. Był więziony w warszawskiej Cytadeli. Po ucieczce z więziennego szpitala znowu pojawił się w Pabianicach. Okoliczności tego pobytu nie są jednak znane. O przyjeździe Piłsudskiego wiedziały tylko dwie osoby ze ścisłego kierownictwa PPS.

Napisane przez Piłsudskiego wspomnienia pt. „Bibuła” z 1903 r. wskazują, że przyszły marszałek Polski sporo wiedział o wydarzeniach w naszym mieście. Pisał: „Opowiadano mi, że do Pabianic pod Łodzią razu pewnego przyjechali żandarmi. Nie wiadomo było, do kogo się udadzą, lecz niektórzy z tych, co mieli coś niecoś na sumieniu, uznali, że jeśli żandarmi przyjechali, to niechybnie do nich.

Otóż jeden z tych ogarniętych strachem przypomniał sobie, że u niego leży kilka broszur. Biegnie czym prędzej do domu i w pośpiechu zakopuje je na swem podwórku. Bojąc się jednak, by kto nie nadszedł, zakopał je bardzo płytko. Żandarmi zrobili parę rewizji i nie zaczepili wcale o naszego tchórza. Lecz cóż się stało? Świnia, chodząc po podwórku, wyryła zakopaną świeżo bibułę i wysunęła jedną z broszur na ulicę. Spostrzegł to ktoś z władzy i w rezultacie naszego tchórza aresztowano. Odtąd, jakoby, w Pabianicach dla przestrogi młodym opowiadają historię o tym, jak świnia zasypała towarzysza”.

Zapomniani towarzysze

Pabianiczanie Józef Nowak i Adam Wiśniewski, którzy kilkakrotnie ochraniali Piłsudskiego i dawali mu schronienie, do starości w nędzy. Powód? Za niepodległościową działalność wielokrotnie wyrzucano ich z pracy, nie dostawali emerytur. W 1936 r. ujął się za nimi dziennik „Echo Łódzkie”, pisząc: „Byli działacze rewolucyjni z Pabjanic, którym szczęśliwy los pozwolił wyświadczyć przysługę i udzielić pomocy przyszłemu Wodzowi Narodu, tj. Nowak Józef i Wiśniewski Adam, którzy stanowili asystę Marszałka, znajdują się w skrajnej nędzy, zapomniani przez społeczeństwo i organa, które winny pamiętać o faktach - dziś już historycznego znaczenia.

W roku ubiegłym obaj starcy mieli zamiar udać się pieszo do Warszawy, z prośbą do Marszałka Piłsudskiego o udzielenie im jakiegokolwiek źródła utrzymania. Niestety, śmierć Wodza pokrzyżowała ich plany. Ponieważ ich obecna sytuacja nadal pozostaje bez zmian, Nowak i Wiśniewski podróż swą postanowili kontynuować w roku bieżącym. Tym razem mają udać sie do Pana Prezydenta”.

(artykuł z cotygodniowej strony historycznej w papierowym Życiu Pabianic")