Nieczystości z domowych szamb spływały na pobliskie pola, stamtąd do rzeki. Rury ze swoimi odchodami niektórzy „spryciarze” podłączyli do kanału deszczowego. W ten sposób nieczystości płynęły do Dobrzynki. Po co to robili? Żeby nie płacić za opróżnianie przydomowych szamb.
- Miasto zajmowało się tym problemem już w 2002 roku, ale ówczesne władze nic nie zrobiły - mówi wiceprezydent Jarosław Cichosz.
W dokumentach ratusza jest pismo, w którym były prezydent Pabianic (Cichosz nie chce powiedzieć, który to prezydent) polecił podwładnym nie zajmować się tą sprawą. Powód? Zbliżały się wybory.
- My mówimy: Dość tego bezprawia! - zapowiada Cichosz.
O nielegalnych przyłączach do kanalizacji deszczowej zrobiło się głośno dwa tygodnie temu, gdy robotnicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji zaczęli zamykać nielegalne spływy. Mieszkańcy oburzyli się. O mały włos doszłoby do linczu.
- Roboty wstrzymano, a my zaczęliśmy zbierać informacje o 140 posesjach przy Jutrzkowickiej - mówi wiceprezydent.
Mieszkańcy tego rejonu napisali oświadczenia, że mają szamba i mają umowy na wywożenie nieczystości.
- Będziemy to skrupulatnie sprawdzać - dodaje wiceprezydent.
Tymczasem już 30 lokatorów domów przy Jutrzkowickiej stara się o przyłączenie ich domów do kanalizacji miejskiej. Pozostali prosili o roczną zwłokę.
O tym, czy dostaną, zdecyduje prezydent Zbigniew Dychto.
- Spotkam się z mieszkańcami w najbliższy czwartek. Będziemy o tym rozmawiać - mówi prezydent.