Jego stan jest bardzo ciężki. Strażacy musieli rozcinać wrak auta, by wydobyć rannego.
Według świadków, ulicą 20 Stycznia (od Lasku Miejskiego) ścigały się dwa samochody. Jechały z predkościa około 130-150 km na godzinę. Na łuku jezdni przy skrzyżowaniu z ulicą Grota-Roweckiego (za kościołem) pierwszy samochód ledwie się zmieścił. Drugi (zielona honda coupe) najpierw zahaczył o trawnik, przeorał go kołami, potem wpadł w poślizg i z potwornym piskiem opon bokiem (od strony kierowcy) uderzył w latarnię. Auto dosłownie owinęło się na słupie. Latarnia jest zgięta, na chodnik spadła metalowa obudowa lampy. Na tym odcinku ulicy obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km na godzinę. Kierowca pierwszego auta, który ledwie uniknął wypadku, nie zatrzymał się, by udzielić pomocy koledze.
Pierwsi przy wypadku byli strażacy. W ciągu zaledwie 3 minut sprawnie rozcięli wrak, zerwali dach i przy pomocy ekipy karetki pogotowia wydobyli kierowcę. Młody człowiek dawał znaki życia. Uderzenie w słup bokiem sprawiło, że jego nogi nie utknęły w plątaninie blach. Policja raczyła przyjechać dopiero po 17 minutach.
Wypadek zdarzył się niemalże w tym samym miejscu co przed trzema tygodniam. Wtedy to na sąsiednim słupie rozbił się opel (także jadący z ogromną prędkością). Jego kierowca uciekł.
Zanim doszło do dzisiejszego wypadku, w okolicy przez prawie pół godziny słychać było piski opon ścigających się aut (na Waltera Jankego, Świetlickiego, 20 Stycznia, Grota-Roweckiego).