32-letni Marcin G. - kierowca nissana, wydmuchał 3 promile.
To on przed godziną 16.00 dachował na granicy Porszewic i Świątnik. Jak to się stało? Od strony Pabianic jechał dostawczy nissan, należący do łódzkiej firmy. Z przeciwka nadjeżdżało iveco - laweta. Wiozło volvo.
- Szedł na mnie na czołówkę - mówi kierowca lawety. - Odbiłem, ale i tak mnie zahaczył.
Nissan otarł się o przydrożne drzewo. Obróciło nim. Dachował. Kilkanaście metrów przeszorował po asfalcie.
- Wyciągnęliśmy z auta tych dwóch – mówił policjantom detektyw Krzysztof Rutkowski.
Skąd się tam wziął znany prywatny detektyw?
- Nadjechaliśmy akurat na dachujący samochód. Zatrzymaliśmy się i razem z kolegą wyciągnęliśmy ich z rozbitego auta – mówi Rutkowski.
Na widok policji kierowca nissana i jego kumpel udawali, że to nie oni jechali autem. Wtedy wkroczył detektyw.
- To on prowadził samochód – Rutkowski wskazał palcem mężczyznę z białej koszulce. - Potem wyciągnęliśmy tego drugiego. Tym razem wskazał na mężczyznę w granatowych, roboczych ogrodniczkach.
 
Podejrzenia Rutkowskiego sprawdziły się. Obaj panowie byli pijani.
 
- 33-letni pasażer miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu - informuje kom. Joanna Szczęsna z policji.
 
 
 
Tylko dziś po raz drugi policja i straż pożarna musiały interweniować na dk71. W tym tygodniu to już trzecie zdarzenie drogowe w tym miejscu.
- Tu na zakrętach jest bardzo niebezpiecznie – mówi Grzegorz Antoniewski, sołtys ze Świątnik. - Na przejściu dla pieszych nawet bywa groźnie. Pani z dziećmi z busa szkolnego podczas przechodzenia przez przejście z dziećmi w ostatniej chwili została ominięta przez rozpędzone auto. Może trzeba tu fotoradar postawić? Bo to już jest droga śmierci.
 
Na miejscu były 4 zastępy straży pożarnej - 18 strażaków, 2 karetki pogotowia i 2 radiowozy policji.