21-letni pabianiczanin, który w sobotę wieczorem rozbił się na słupie latarni przy ul. Grota Roweckiego, nadal przebywa w szpitalu - na oddziale neurologicznym. Ma poważny uraz głowy. Lekarze oceniają jego stan jako ciężki.

Przypominamy: w sobotę o godzinie 22.09 kierowca hondy civic uderzył autem w słup latarni przy ulicy Grota-Roweckiego. Strażacy musieli rozcinać wrak samochodu, by wydobyć rannego.
Według świadków, ulicą 20 Stycznia (od Lasku Miejskiego) ścigały się dwa samochody. Jechały z predkościa około 130-150 km na godzinę. Na łuku jezdni przy skrzyżowaniu z ulicą Grota-Roweckiego (za kościołem) pierwszy samochód ledwie się zmieścił. Drugi (zielona honda coupe) najpierw zahaczył o trawnik, przeorał go kołami, potem wpadł w poślizg i z potwornym piskiem opon bokiem (od strony kierowcy) uderzył w latarnię. Auto dosłownie owinęło się na słupie. Latarnia jest zgięta, na chodnik spadła metalowa obudowa lampy. Na tym odcinku ulicy obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km na godzinę. Kierowca pierwszego auta, który ledwie uniknął wypadku, nie zatrzymał się, by udzielić pomocy koledze. Pierwsi przy wypadku byli strażacy. W ciągu zaledwie 3 minut sprawnie rozcięli wrak, zerwali dach i przy pomocy ekipy karetki pogotowia wydobyli kierowcę. Młody człowiek dawał znaki życia. Uderzenie w słup bokiem sprawiło, że jego nogi nie utknęły w plątaninie blach. Policja raczyła przyjechać dopiero po 17 minutach.
Wypadek zdarzył się niemalże w tym samym miejscu co przed trzema tygodniam. Wtedy to na sąsiednim słupie rozbił się opel (także jadący z ogromną prędkością). Jego kierowca uciekł.
Zanim doszło do sobotniego wypadku, w okolicy przez prawie pół godziny słychać było piski opon ścigających się aut (na Waltera Jankego, Świetlickiego, 20 Stycznia, Grota-Roweckiego).