Gołębie stały się nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Spotykamy je codziennie, niemal wszędzie. Specjalnie nam nie przeszkadzają, dopóki... nie upatrzą sobie naszego parapetu lub balkonu. Ptaki te osiedlają się także w otworach wentylacyjnych bloków. Odchodami zanieczyszczają balkony, elewacje i chodniki. Jest to nieestetyczne i niehigieniczne. Ptasie odchody zawierają kwas, powodujący także trwałe uszkodzenia w nawierzchniach. Jak pozbyć się gołębi z naszego otoczenia?
Na stronach internetowych i w sklepach znajduje się wiele preparatów i gadżetów działających odstraszająco. Jednak korzystanie z wielu z nich na nic się zdaje.
- Gołębie są bardzo mądre, niełatwo się ich pozbyć - mówi Przemysław Stawiarz, zarządca nieruchomości. - Wiele odstraszaczy działa na nie tylko przez chwilę, po czasie ptaki zaczynają sprytnie omijać pułapki.
Mieszkańcy bloków borykający się z problemem gołębi na swoich balkonach zakładają na barierkach i parapetach metalowe kolce.
- Nie jest to zbyt komfortowe rozwiązanie, bo o taką barierkę czy parapet nie można już się swobodnie oprzeć, ale przynajmniej gołębie przestały już nas odwiedzać i zanieczyszczać balkon - mówi pani Kasia ze Starego Miasta.
Trochę bezpieczniejszą dla ludzi i zwierząt alternatywą są kolce plastikowe. Metr takich kolców kosztuje 25 zł.
- Ludzie się o to pytali, to sprowadziłem. Na metalowe gołąb potrafi się nabić, a te plastikowe są bardziej humanitarne – mówi Zbigniew Grabarz, właściciel Ferrum przy Wyspiańskiego 4.
W sklepach ogrodniczych znajdziemy również różne substancje chemiczne działające odstraszająco na ptaki. W Centrum Ogrodniczym przy Orlej kupimy je w formie granulatów (np. Arox, 30-40 zł) lub w spreju (np. Avestop, ok. 27 zł).
Dość skutecznymi produktami są też żele (np. Bird Poof, ok. 90 zł), ale trzeba je kupić w sklepie internetowym Linarem. Jak działają? Pokrywamy przezroczystą substancją parapet. Ptaki stając na żelu, brudzą łapy i odlatują. Nie każdemu to się podoba.
Jeśli nie chcemy korzystać ani z chemicznych preparatów, ani z inwazyjnych kolców, możemy spróbować innych sposobów. W sklepach ogrodniczych i internetowych znajdziemy duży wybór wizualnych odstraszaczy. Może to być czarny kot ze szklanymi oczami (ok. 20 zł), którego postawimy sobie na parapecie, płotku w ogródku lub na balkonie. Mogą to być też plastikowe kruki lub sokoły. Kosztują od 15 do 60 zł.
Takie ptaki odstraszacze są na przykład na balkonie przy Popławskiej i przy Kościuszki. W sklepach są naklejki z sylwetką drapieżnego ptaka (cena ok. 10 zł).
Kiedy nasza desperacja spowodowana walką z gołębiami sięgnie zenitu, możemy skorzystać z urządzeń wytwarzających specjalne dźwięki odstraszające ptaki (np. armatka hukowa, ok. 1.000 zł). Takich urządzeń nie można jednak wszędzie używać, więc mieszkańcy blokowisk mogą o tej metodzie zapomnieć. Są urządzenia emitujące ultradźwięki. Sygnały ultradźwiękowe stanowią jedynie uciążliwą przykrość dla zwierząt. Ale nie powinniśmy tego stosować, jeśli mamy w domu zwierzaka.
Warto zrezygnować z dokarmiania gołębi w pobliżu bloków.
- Ptaki wracają do miejsc, gdzie wcześniej miały pożywienie – mówi Stawiarz. - Powyklejałem kartki z takimi informacjami na nieruchomościach, ale to nic nie daje. Ludzie i tak dokarmiają.
Żeby nie uprzykrzać życia na osiedlu sobie i sąsiadom, lepiej zrezygnować z rzucania im resztek jedzenia.
Komentarze do artykułu: Latający problem
Nasi internauci napisali 4 komentarzy
komentarz dodano: 2014-09-12 17:04:08
Co to znów za dramat, że ptak komuś nasra na głowę?
Powinien się tak Pacan cieszyć, bo przynajmniej jak mówią będzie miał szczęście.
Najlepiej wszystko i wszystkich zagazować. Wtedy będzie po problemie.
komentarz dodano: 2014-09-10 19:57:51
komentarz dodano: 2014-09-10 19:35:41
komentarz dodano: 2014-09-10 17:53:32