ad
Praca dostawcy jest bardzo stresująca. Kierowcy działają pod presją czasu. Spieszą się, by dojechać na czas. Kiedy się spóźnią, muszą zmierzyć się z niezadowolonymi klientami. 
 
- Ja zawsze dużo jeździłem, bo kiedyś prowadziłem swoją działalność – opowiada Leszek Piątkowski, kierowca w barze Agama przy ul. 20 Stycznia 60. Pracuje tu od początku, już 8 lat. - Jeździłem po towar do Wrocławia, Tychów. Spędzanie wielu godzin za kierownicą nie było więc dla mnie przerażające. 
 
O pomoc w prowadzeniu baru poprosiła go córka, która jest właścicielką Agamy. 
 
- Zgodziłem się. Nie było ważne, co będę robił, tylko to, by jej pomóc – dodaje.
 
Został więc kierowcą. 
 
- Na początku najbardziej bałem się kontaktu z klientami – wspomina. - Kiedy zaczynałem, zdarzało mi się czasem pomylić zamówienia. Na szczęście w większości były to wyrozumiałe osoby. Przepraszałem i dowoziłem ten posiłek, który zamówili. 
 
Leszek traktuje pracę, jako niezbędną dawkę ruchu.
 
- Już teraz wejść kilka razy na czwarte piętro to nie problem – mówi. - Choć zdarzają się czasem takie dni, że jestem zmęczony. Zastanawiam się wtedy „po co mi to”? Ale z drugiej strony, co mam robić? Siedzieć w domu?
 
Opowieści dostawców w papierowym wydaniu Życia Pabianic