Od pół roku prezydent Zbigniew Dychto zabiegał o to, by radni miejscy zgodzili się na podwyżkę cen biletów autobusowych. Najpierw miało to być 40 groszy więcej.

Na kolejnej sesji Rady Miejskiej prezydent znów wprowadził uchwałę o podwyżkach biletów. Tym razem zaproponował 60 groszy więcej i... radni się zgodzili.

Na sesji było 18 radnych. Za podwyżką głosowało 9 z nich. Przeciw było 6 radnych. Dwóch się wstrzymało, a jeden nie głosował. 

Od 1 września kasujemy w autobusach miejskich bilety za 2,60 zł (ulgowy 1,30 zł). W uchwale Rady Miejskiej był błąd. Radni zagłosowali za tym, żeby podwyżki były od 1 sierpnia. Tak napisaliśmy na portalu. Po dwóch godzinach zorientowali się, że tak szybko podwyżki nie da się wprowadzić. Dlatego 2 godziny później poinformowali, że podwyżkę mamy od 1 września.

Za podwyżką cen biletów byli radni miejscy: Małgorzata Grabarz (BSR), Aleksandra Jarmakowska (BSR), Piotr Roszak (PO), Andrzej Sauter  (PO), Renata Uznańska-Bartoszek  (PO), Jacek Wróblewski  (PO), Bogusław Oswald  (PO), Krzysztof Rąkowski  (PO).

Przeciw głosowali: Aleksandra Stasiak (SLD), Zbigniew Grabarz, Marian Koczur (Solidarna), Robert Dudkiewicz (PiS), Radosław Januszkiewicz (SLD), Dariusz Wypych (PiS). Wstrzymali się od głosowania: Krzysztof Górny (BSR), Piotr Chrabelski  (PO). Nie głosował Marcin Mieszkalski, który przed głosowaniem pytał prezydenta czy odwoła prezesa Haburę.

- Dla mnie to połowiczne załatwienie sprawy - mówi Mieszkalski. - Z bardziej błahych powodów odwołujemy prezesów czy dyrektorów, a w tym przypadku mamy prezesa, który zarządza tą samą firmą od 9 lat i tylko coraz bardziej spółkę zadłuża.

Podwyżka biletów ma uratować Miejski Zakład Komunikacyjny przed bankructwem. Jednak z powodu złych wyników spółki miejskiej MZK prezydent nie odwołał prezesa spółki Jarosława Habury i nie obniżył dramatycznie pensji prezesa. Dziś prezes zarabia 10.500 zł (brutto). Dostaje też „trzynastkę”. Spółkę mają uratować pasażerowie.

Na kwietniowym posiedzeniu Rady Nadzorczej Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego analizowano sytuację finansową spółki za pierwszy kwartał 2012 roku. Zgodnie z przyjętą przez miasto strategią rozwoju komunikacji w mieście, liczba wozokilometrów zmniejszyła się. Ale nie poprawiło to sytuacji MZK przez tzw. czynniki niezależne: galopujące ceny paliwa, części zamiennych, ubezpieczeń.

„Rada jest zaniepokojona brakiem realizacji przez spółkę planu przychodów z biletów na 2012” – stoi w piśmie, jakie wystosowała do prezydenta Zbigniewa Dychty.  

A te są o 40.000 zł niższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Członkowie rady wskazali, że aby pokryć koszty niezależne od spółki, niezbędny jest wzrost cen biletów.  „Dalsze utrzymywanie cen biletów na poziomie sprzed 4 lat, gdy cena paliwa była o 60 procent niższa, wydaje się Radzie Nadzorczej nieuzasadnione i prowadzić to będzie prostą drogą do utraty płynności i w konsekwencji do upadłości spółki” – czytamy dalej. Rada nadmieniła też, że w Pabianicach są najtańsze ceny biletów w całym województwie. Zwróciła uwagę, że cena biletu autobusowego jest teraz o 40 groszy niższa od ceny biletu tramwajowego.

- Gdyby podwyżka cen biletów została uchwalona, spółka przestałaby przynosić straty – twierdzi Jarosław Habura, prezes MZK.

W kalkulacji kosztu wozokilometra na 2012 rok uwzględniono już planowaną podwyżkę. Co jeśli radni jej nie uchwalą? Z umowy między miastem a MZK wynika, że gdy przychody ze sprzedaży biletów nie zostaną zrealizowane na zakładanym poziomie, to konieczne będzie zwiększenie wynagrodzenia miasta dla spółki. Na razie poziom zapłaty miasta dla MZK to 4.050.000 zł.