46-letni mieszkaniec Dłutowa umówił się z kolegą na spotkanie. Nie dojechał na nie. Po kilku godzinach zaniepokojony kolega zaczął szukać go na własną rękę. Wsiadł w samochód i pojechał trasą, którą 46-latek zazwyczaj wracał do domu.

- Znalazł auto kolegi w rowie w Ślądkowicach – mówi podkomisarz Joanna Szczęsna z policji. - Natychmiast powiadomił o tym policję. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza.

O godzinie18.00 policjanci poprosili o pomoc strażaków. Wkrótce 12 policjantów z dwoma psami tropiącymi i 12 strażaków przeczesywało las. Po kilku godzinach poszukiwań nie znaleźli mężczyzny.

O godzinie 22.00 policjanci sprawdzili, czy poszukiwany wrócił do odmu. Był tam. Nic się nie stało. Nie miał żadnych obrażeń, nie wymagał pomocy lekarza.

Co się z nim działo?

Gdy jechał samochodem, na drogę wyskoczył pies. Kierowca gwałtownie zahamował, stracił panowanie nad kierownicą i zjechał do rowu. Oszołomiony wydostał się z auta, wszedł w las i... zabłądził. Dopiero po kilku godzinach udało mu się znaleźć drogę do domu.