Jeden na godzinę - właśnie tyle przejazdów wykonuje tramwaj w ciągu jednej godziny w niedziele. Podobna sytuacja jest w przypadku prywatnych busów, jeżeli oczywiście wyjadą na trasę.

W niedzielne przedpołudnie na pętli przy Waltera-Jankego czeka około 16 pasażerów. Spodziewają się busa, który wedle rozkładu powinien przyjechać o godzinie 9.45. Niestety, autobus nie dociera na pętlę. Jedna z oczekujących osób dzwoni pod numer telefonu widniejący na rozkładzie jazdy i pyta: „Dlaczego bus nie przyjechał ?”. Dyspozytor jest mocno zdziwiony i zapewnia, że bus wyjechał z bazy i na pewno zaraz dotrze. Niestety, tak się nie dzieje.

- To jest karygodne! - wykrzykuje Ania, jedna z czekających pasażerek. - Pewnie gdzieś zaparkował i śpi, a my marzniemy.

Po ok. pół godziny czekania spora ilość pasażerów odpuszcza sobie wyprawę do Łodzi, reszta idzie w stronę tramwaju. Kiedy rozzłoszczeni pasażerowie docierają na przystanek przy Dużym Skręcie okazuje się, że tramwaj przyjechał 4 minuty wcześniej. Podróżni są zmuszeni albo wrócić na krańcówkę i liczyć na to, że bus przyjedzie lub czekać na następny tramwaj.

- Przez 3 lata studiów zaocznych w niedzielne poranki jeździłem busami - mówi Adam, student 4 roku zarządzania - Niestety, przez ostatni rok rzetelność firm transportowych spadła poniżej poziomu krytycznego, mimo wciąż rosnących cen przejazdów. Dlatego lepiej od razu wybrać tramwaj i zaoszczędzić sobie nerwów.

Próbowaliśmy się skontaktować z firmą odpowiedzialną za busa, który nie przyjechał, niestety nikt nie odpowiadał na numer podany na rozkładzie.

- Wszyscy narzekają, że mamy tylko jeden wagon - mówi Agnieszka Krystek, studentka z Łodzi. - Ale przynajmniej mam pewność, że ten wagonik zawsze przyjedzie. Co prawda podróż tramwajem jest mniej komfortowa, ale przynajmniej mam pewność, że dotrę na miejsce.

Sytuacja miała miejsce dwa tygodnie temu, tydzień temu się powtórzyła.

                                                 

Share on favoritesShare on wykopShare on myspaceShare on facebookMore Sharing Services0