Przed sądem Okręgowym w Łodzi zakończył się proces bardzo niebezpiecznego bandyty. To on napadał na banki. Ograbił też Lukas Bank w Pabianicach. Wyrok jest zaskakująco łagodny – 6 lat więzienia. Prokurator domagał się 12 lat.
Proces i uzasadnienie wyroku były niejawne. Wnioskowali o to przedstawiciele banków.

Skazany Kazimierz B. ma 40 lat i wyższe wykształcenie. Jest rolnikiem z Bukowca (łódzkie). W kwietniu 2010  roku przy ulicy Zamkowej ograbił Lukas Bank.
- Nie miałem wyjścia, byłem zadłużony – tłumaczył przed prokuratorem.
Zrabował tyle, że mógł sobie pozwolić na wczasy w Egipcie.
Do sali rozpraw policjanci przywieźli oskarżonego prosto z aresztu tymczasowego. Siedzi od lipca 2011 roku. Do Sądu Okręgowego wszedł człowiek z mocno niepewną miną. Schudł, krótko ściął czarne loki. Wzrok wbił w podłogę.

– Po odczytaniu aktu oskarżenia, wyłączam jawność postepowania sądowego – oswiadczył sędzia Przemysław Zabłocki.
W sali rozległ się jęk zawodu.

Prokurator oskarżał Kazimierza B. o aż 17 napadów na banki w Łodzi, Częstochowie, Katowicach, Sosnowcu, Pabianicach, Sieradzu, Końskich i Włocławku. Oskarżał go też o nielegalne posiadanie broni. Od maja 2010 roku do lipca 2011 roku niemal co miesiąc Kazimierz B. napadał na bank. Upodobał sobie Lukas Bank. Złupił jego filie w 11 miastach, także w Pabianicach, gdzie 14 maja 2010 roku  zrabował 14.950 zł.
Łupem ze wszystkich napadów jest 170.000 zł.

Policjanci ścigali rolnika ponad rok. Wpadł w lipcu 2011 roku, gdy wrócił z wczasów w Egipcie.
Szykował się wtedy do skoku na bank w Ostrowie Wielkopolskim. Miał pistolet walther, magazynek z sześcioma pociskami oraz kolekcję kurtek, czapek i okularów. Bo do banków wchodził w tych strojach. Policja znalazła też pudełko po butach – to, jakie miał podczas napadu na bank w naszym mieście. Zarejestrowała je kamera monitoringu.

Przed prokuratorem Kazimierz B. przyznał się do winy. Tłumaczy, że rabował banki, bo nie miał wyjścia - był mocno zadłużony.
Zanim napadł na pierwszy bank, prowadził spokojne życie. Ma wyższe wykształcenie, gospodarstwo rolne pod Łodzią. Jest rozwiedziony.
Gdy wchodził do banku, nie zwracał na siebie uwagi. Był przeciętnie ubrany, niepozorny. Napad trwał od 3 do 5 minut. Złodziej wyciągał broń, upychał pieniądze w kieszeniach kurtki i zdecydowanym krokiem wychodził na ulicę.

Policja tropiła go długo. Nie pomogła nawet nagroda - 15.000 zł za pomoc w schwytaniu złoczyńcy. Kazimierz B. wpadł dopiero w
Ostrowie, gdzie obserwował bank i szykował się do kolejnego napadu. W samochodzie miał pistolet, magazynek z amunicją, ciemne okulary i kartkę z adresami banków w tym mieście.