Była późna noc, około godziny 2.30. Przed blokiem w Zduńskiej Woli zaparkował dostawczy volkswagen. Właściciel był już w mieszkaniu, gdy usłyszał, że ktoś odjeżdża z parkingu. Przez okno zobaczył, że to jego samochód. Natychmiast chwycił telefon i zawiadomił policję. W środku jego busa były części do maszyn specjalistycznych, warte 45 tys. zł.

- Komunikato kradzieży samochodu trafił do wszystkich patroli na terenie okolicznych powiatów. Transporter namierzyliśmy przy wjeździe do Łasku - opowiada Gazecie Wyborczej aspirant Jacek Kozłowski z Komendy Powiatowej Policji w Zduńskiej Woli.

Policjanci ruszyli w pościg. Złodziej nie reagował na sygnały, by suię zatrzymał. Pędził drogą krajową nr 14.   W Chechle policjanci ustawili blokadę. Ale kierowca przyśpieszył, wyminął ją i wjechał do Pabianic. Ścigały go trzy radiowozy (w tym jeden nieoznakowany). Kilka minut po 3.00 policjantom udało się zapędzić volkswagena w ślepą ulicę Świątka.

Auto otoczyli policjanci. Obezwładnili złodzieja. W środku był 26-letni kierowca bez prawa jazdy (sąd odebrał mu je za wykroczenia) i 24-letni łodzianin. Obaj byli już karani za kradzieże i włamania.

Młodszego poszukiwała policja. Kierowca miał w organizmie 0.6 promila alkoholu.
Za kradzież z włamaniem i inne przestępstwa obydwu schwytanym grozi nawet 10 lat więzienia.