Dramatyczne sceny rozegrały się dziś na ulicy Rzgowskiej przy stacji benzynowej. Około godz. 10.50 jadący od Pabianic ford mondeo zatrzymał się przy osi jezdni i sygnalizował chęć skrętu. W tym momencie z ogromną szybkością nadjechał od Rzgowa motocyklista na maszynie kawasaki i wjechał na przeciwny pas ruchu. Motor ściął pół przodu mondeo, motocyklista przeleciał w powietrzu ponad 150 metrów i spadł przy wjeździe do Urzędu Celnego. Kawasaki spadło na zaparkowane tam audi 80.

- Miał złamaną nogę. Spadł mu kask i but. Na twarzy miał krew, ale był przytomny. Chciał wstać. Musieliśmy go trzymać, żeby leżał, aż przyjedzie pogotowie - mówi świadek. - Nieźle pędził na tym motorze.

Kawasaki po zderzeniu z fordem wzbiło się w powietrze i przeleciało przez ogrodzenie, po czym spadło na teren Urzędu Celnego.

- Jak kierowca mondeo to zobaczył, to padł na ziemię jak nieżywy. Ocknął się dopiero wtedy, gdy okazało się, że motocyklista żyje. Myślał chyba, że nie żyje - mówi świadek wypadku.

Motocyklista, 23-letni Mateusz K. z Łasku, został odwieziony do szpitala.

- To bardzo młody mężczyzna. Miał połamane kości prawego uda i obie ręce - mówi dyspozytorka z pogotowia Falck.

30-letni Maciej Ś. - kierowca mondeo - nie odniósł obrażeń w wypadku.

Samochód i wrak motocykla z miejsca wypadku zostały zabrane dopiero około godz. 15.00. Przez 4 godziny w tym miejscu nie dało się przejechać - tworzyły się gigantyczne korki.

Od 15 marca codziennie ginie w Polsce jeden motocyklista. Tak wynika z danych statystycznych policji.