Około 10-letnia sunia została odnaleziona przez przypadkowych przechodniów 22 listopada w okolicy ulicy Zagrodowej w Łodzi. Była w bardzo złym stanie. Sunia natychmiast trafiła pod opiekę weterynaryjną w łódzkim schronisku. Tam przeszła operację usunięcia guzów i zabieg sterylizacji. W schronisku dostała nawet nowe imię – Diana.

- Tydzień po przyjęciu do schroniska musimy powiedzieć: brawo Diana! - opisują stan zdrowia opiekunowie suni ze schroniska. - Wszystkie zabiegi znosi ze stoickim spokojem, poddaje się wszystkim czynnościom bez słowa sprzeciwu. Megaspokojna, delikatna psia dama.

Kolejnym przełomem w tej sprawie było zatrzymanie psiego oprawcy. Udało się to dzięki dwójce łodzian, pani Marcie i panu Krzysztofowi.

- Z uzyskanych przez funkcjonariuszy informacji wynikało, że za bestialskim czynem może stać dawny mieszkaniec pobliskich terenów, który wyprowadził się do bloków na Górnej - informuje kom. Adam Kolasa z łódzkiej policji. - Policjanci pojawili się przed miejscem pracy podejrzewanego, który został zatrzymany.

63-latek był kompletnie zaskoczony interwencją stróżów prawa. W rozmowie z policjantami potwierdził, że znaleziony pies należał do niego. Początkowo twierdził, że chciał go uśpić, gdyż przeprowadził się z domku jednorodzinnego do bloku i nie miał warunków na trzymanie tak dużego zwierzęcia. Gdy takiemu zabiegowi sprzeciwił się weterynarz, mężczyzna postanowił pozbyć się czworonoga we własnym zakresie.

Na wstępie tłumaczył śledczym, że zlecił pozbycie się psa przypadkowemu mężczyźnie. Jednak policjanci obalili te twierdzenia. Wówczas przyznał się, że uderzył psa w głowę szpadlem, a następnie zostawił go w wykopanym dole myśląc, że nie żyje – dodaje policjant.

Mężczyzna usłyszał zarzut próby uśmiercenia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem zagrożony karą do 3 lat pozbawienia wolności. 

W siedzibie łódzkiej Straży Miejskiej fundatorzy przekazali zadeklarowane nagrody pieniężne Pani Marcie i Panu Krzysztofowi, bo to dzięki nim udało się namierzyć sprawcę.