W poniedziałek w samo południe biały piętrowy dom przy ulicy Drewnowskiej 15 otoczyli uzbrojeni po zęby policjanci. Siedmiu miało na sobie kamizelki kuloodporne. Twarze zasłaniały im czarne kominiarki. Jak komandosi wpadli na podwórko. Od kompletnie zaskoczonych właścicieli domu zażądali klucza do kłódki, na którą były zamknięte drzwi do garażu. Ponieważ go nie dostali, antyterrorysta odstrzelił kłódkę.

Chwilę później wpadli do garażu. Według materiału operacyjnego, miał tam być magazyn broni, z którego korzystali bandyci. Dlatego akcję antyterrorystów filmowały kamery telewizji ogólnopolskich. Ale w garażu była tylko kupa rupieci - wśród nich wiekowa broń, w większości nadająca się na złom.

- Są może dwie sztuki, z których odważyłbym się strzelić - mówi sierżant sztabowy Andrzej Baczyński z pabianickiej policji.

Akcję z rozmachem przeprowadził wydział kryminalny Komendy Wojewódzkiej Policji z Łodzi. Nasi policjanci tylko się przyglądali.

Z pierwszych komunikatów policji wynikało, że na Bugaju mieliśmy arsenał, jakiego nie powstydziłaby się mafia pruszkowska. Doliczono się 10 karabinów i 10 sztuk broni krótkiej (pistolety i rewolwery). Były też obrzyny - karabiny z obciętymi lufami, bagnety i działo z okrętu wojennego. Komenda Wojewódzka donosiła, że było też kilka tysięcy sztuk amunicji, a nawet trotyl.

- Większość broni i amunicji jest sprawna technicznie - informował w poniedziałek podinspektor Witold Kozicki z Komendy Wojewódzkiej. - Poddamy ją badaniom kryminalistycznym, które pozwolą ustalić, czy była używana do popełnienia przestępstw.

Ale już nazajutrz okazało się, że trotylu przy Drewnowskiej nie było. Znaleziona amunicja to tylko naboje 9-milimetrowe i śrut. Z działka okrętowego została tylko przerdzewiała lufa. Jedynym pistoletem w niezłym stanie był VIS, pamiętający II wojnę światową.

Właściciele posesji przyznali, że to nie ich żelastwo. Zbieraczem broni jest krewny - 27-letni Michał Ż. Do wczoraj policji nie udało się go odnaleźć. Za nielegalne posiadanie i przechowywanie broni, nawet historycznej, grozi więzienie. Maksymalny wyrok to 8 lat.

O "arsenale" w garażu policja dowiedziała się od donosiciela.