- Kiedy powiedziałem kolegom w szkole, co trenuję, nie chcieli mi wierzyć - opowiada Adaś, uczeń trzeciej klasy podstawówki na Bugaju. - Chłopaki jeżdżą na łyżwach tylko zimą, jak zamarznie staw w Lewitynie. Ja marzę, żeby jeździć tak jak Mariusz Czerkawski.

Adaś pochodzi ze Śląska, urodził się w Raciborzu. Tam tata nauczył go jeździć na łyżwach. Do Pabianic rodzina Sobiechów przyjechała przed 3 laty.

- Firma, w której pracuję, wysłała mnie tu służbowo - tłumaczy Dariusz Sobiech, tata Adasia.

Kiedy rodzina zadomowiła się w naszym mieście, pan Dariusz zaczął szukać dla Adasia zajęcia na "po lekcjach".

- Nie chciałem, żeby wałęsał się po osiedlu albo siedział przed komputerem - mówi. - Szukałem lodowiska i znalazłem w Łodzi.

Na pierwszych zajęciach w Łódzkim Klubie Hokejowym trener Robert Brajtner długo obserwował jak Adam radzi sobie na lodzie. Potem stwierdził, że będzie z niego hokeista i wyznaczył mu pozycję na lewym skrzydle.

- Mam kryć obrońcę przeciwnika i strzelać gole - wyjaśnia Adaś.

Żeby strzelać dużo bramek, musi ostro trenować. Latem ma tak zwaną suchą zaprawę, biega i gra w piłkę. W sezonie hokejowym, czyli od września do maja, codziennie przez 2 godziny gania za krążkiem po lodowisku na Retkini lub przy ul. Stefanowskiego. Uczy się blokować przeciwnika, strzelać gole, ostro hamować i bezpiecznie padać na lód.

- Chroni go przed kontuzjami specjalny strój - dodaje pani Ewa, mama Adasia. - Ma specjalny kask, ochraniacze na barki, ręce, ramiona i kolana. Ten sport ma jeszcze jedną dobrą stronę. Odkąd syn jeździ na łyżwach, nie choruje.

W soboty i niedziele mali hokeiści rozgrywają mecze. Tydzień temu wygrali z Toruniem, a Adaś strzelił pierwszego gola w tym sezonie.