O przyczynach tej sprawy Życie Pabianic rozmawia z Lidią Klimczak-Moszyńską, przełożoną pielęgniarek w naszym szpitalu

W PCM i przychodniach POZ na etacie pracuje 217 pielęgniarek etatowych i 33 położne. 33 pielęgniarki i 1 położna są na kontrakcie, a na umowie–zleceniu – odpowiednio 26 i 5. To w większości kobiety (panów pielęgniarzy jest tylko 3), pabianiczanki.

Na prawie każdym ze szpitalnych oddziałów jest zatrudnionych średnio od 12 do 18 pielęgniarek. Większa kadra, bo ponad 40-osobowa,„obstawia” oddział anestezjologiczny, ginekologiczny i ratunkowy. Czy to jednak wystarcza?

Przydałoby się więcej pielęgniarek?

- Pracy przy pacjentach jest tak dużo, że gdybym zatrudniła na każdy oddział jeszcze po pięć pielęgniarek, każda miałaby co robić.

Natomiast aktualna sytuacja kadrowa, oprócz oddziału anestezjologii i intensywnej terapii, mieści się w normach zatrudnienia. Etaty, które są zwalniane - z powodu emerytur, zwolnień lekarskich czy po prostu rezygnacji z pracy – na bieżąco uzupełniamy. Ostatnio na oddział wewnętrzny zatrudniliśmy dwie młode dziewczyny po studiach, co mnie bardzo cieszy.

A co z anestezjologią?

- Brakuje nam pielęgniarek anestezjologicznych, m.in. na nowo powstały oddział gastroenterologii czy blok operacyjny. Ogłoszenie o naborze na takie stanowisko widnieje na stronie PCM już od dawna. Chętne się nie zgłaszają, a jeśli ktoś się trafi, nie chce przyjść do pracy za takie pieniądze.

Pielęgniarki zarabiają tak mało?

- W Pabianicach stawki są niższe w Łodzi za średnio 40 godzin pracy w tygodniu. Dostajemy też podwyżkę ministerialną, tzw. zembalową, czyli dodatkowe 700 zł netto miesięcznie. W Łodzi wynagrodzenie pielęgniarek jest wyższe, stąd wiele z nich wybiera tamtejsze szpitale.

Od czego uzależniona jest wysokość pensji?

- Od doświadczenia danej osoby, jej wykształcenie, ilości specjalizacji.

Skoro w szpitalu przydałoby się więcej personelu, czy dobrym rozwiązaniem nie byłoby zatrudnienie większej liczby osób na kontrakty?

- Nie chcę zatrudniać pań na 2-3 dyżury, ale na umowy obejmujące co najmniej 10 dyżurów w miesiącu. Bo osoby zatrudnione powinny identyfikować się z oddziałem, znać kadrę pracowniczą, a przede wszystkim pacjentów.

Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, by już od października płacić absolwentom studiów pielęgniarskich i położniczych 500 plus – co miesiąc przez dwa lata. Miałoby to zachęcić młodych ludzi do studiowania pielęgniarstwa. Czy to dobry pomysł?

- To nie rozwiązuje problemu i jest niesprawiedliwe. Dlaczego nowa osoba, bez doświadczenia, ma dostawać więcej pieniędzy niż pielęgniarka z długoletnim stażem?

Jakie zatem rozwiązanie może się sprawdzić?

- Dobrym pomysłem jest zatrudnianie w szpitalach opiekunek medycznych, które odciążą pielęgniarki. Takie opiekunki zrobią przy chorym wszystko, oprócz zabiegów medycznych. Ale właśnie karmienie czy toaleta poranna zabierają pielęgniarkom najwięcej czasu. Nawet kiedy na oddziale są rano 4 pielęgniarki i trzeba w określonym czasie nakarmić 30 pacjentów, jest bardzo trudne, by każdy z nich zjadł ciepłe danie.

Można też zatrudniać więcej personelu pomocniczego do prac biurowych, papierkowych, które zajmują pielęgniarkom co najmniej połowę pracy podczas dyżuru. Wielu pacjentów czy osoby odwiedzające chorych mogą myśleć, że nie mammy co robić i siedzimy przed komputerami. A prawda jest taka, że owszem, siedzimy, bo wypełniamy stosy dokumentacji medycznej. To wszystko nie spowoduje, że pielęgniarki zaczną zarabiać więcej, ale ich praca stanie się lżejsza. Pielęgniarki nigdy dużo nie zarabiały, ale też nie miały tak bardzo dużo pracy jak teraz. Przyczyną tego jest m.in. starzejące się społeczeństwo, a tym samym – wzrost liczby pacjentów i zakresu opieki nad nimi.

À propos starzenia się - średnia wieku polskich pielęgniarek to 50 plus. Jak to wygląda w pabianickim szpitalu?

- Tak samo. Na każdym oddziale są tylko jedna, dwie panie 40-letnie, pozostałe pielęgniarki są starsze.

W ciągu roku z danego oddziału PCM odchodzi 1 pielęgniarka czy położna, osiągająca wiek emerytalny, ale za 2-3 lata takich osób będą po 2-3. Wielokrotnie rozmawiałam już o tym z panią prezes i obawiam się, że w takiej sytuacji może dojść do utraty ciągłości opieki pielęgniarskiej na oddziałach szpitalnych.

4 na 5 emerytowanych pielęgniarek, by sobie dorobić, nie rezygnuje całkowicie z pracy i bierze np. kilka dyżurów w miesiącu. Cieszy mnie to, ale jednak takie rozwiązanie nie zastąpi pracownika na pełen etat.

Czy są plany, by zatrudniać Ukrainki?

- Jeśli przeszłyby całą ścieżkę nauki pielęgniarskiej - dlaczego nie. By zrobić licencjat z pielęgniarstwa, trzeba studiować 3,5 roku. Tytuł magistra zdobywa się po kolejnych 2 latach nauki.

 Wracając do potencjalnych pracownic z Ukrainy - nie może być jednak tak, by z powodu braków kadrowych na szybko organizować dla nich jakieś szkolenie, byle te etaty „załatać”.

Z danych Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych wynika, że 40 procent osób kończących studia pielęgniarskie nie pracuje w zawodzie. Co zatem robią?

- Pracują w zawodzie zagranicą, albo rozpoczynają pracę w zupełnie innej branży. Bo aby być pielęgniarką, trzeba mieć przede wszystkim powołanie.