Pieczątkę specjalistycznego gabinetu ortopedii i rehabilitacji zażyczyliśmy sobie w najstarszym pabianickim zakładzie pieczątkarskim. Przyjmując zamówienie, właściciel nawet nie mrugnął. Równie łatwo zgodził się na treść drugiego stempla - z nazwiskiem i zawodem: "specjalista chirurgii urazowo-ortopedycznej". Pieczątkarz nie zażądał dokumentów o prawie wykonywania zawodu. Nie zapytał nawet o dowód osobisty.

- Mają być w automatach? - to jedyna kwestia, jaka go interesowała. - Proszę przyjść jutro po odbiór.

W firmie kilkaset metrów dalej zamówiliśmy pieczątkę kancelarii adwokackiej. I drugą z nazwiskiem oraz napisem: specjalista prawa karnego. Poszło gładko. Tu też pieczątkarz nie wołał żadnych dokumentów. Interesowały go tylko techniczne szczegóły.

- Obie mają być równe, czy pieczęć kancelarii może być większa? - zapytał. - Powinna być większa, bo to lepiej wygląda na dokumentach.

I po chwili dodał:

- Polecam czarne automaty. Dostojniej prezentują się na biurku.

Fałszywe pieczątki odebraliśmy nazajutrz. Obaj fachowcy z uśmiechem wzięli pieniądze i wydali stemple.

- Są ciężkie czasy. Trzeba zapłacić czynsz i ZUS. Nie obchodzi mnie, co jest na pieczątkach, które robię. Każdy klient jest na wagę złota - rozbrajająco tłumaczył pieczątkarz, który zrobił stempel dla prawnika-oszusta.

Skrupułów nie miał też pierwszy rzemieślnik.

- Nie muszę legitymować klientów. Płacą i dostają to, co chcą. Wiem, że może trafić się oszust… Ale to nie moja sprawa, tylko policji - mówił.

- Jestem zszokowany - nie krył zdziwienia inspektor Witold Kozicki z Wojewódzkiej Komendy Policji z Łodzi. - Ale prawo rzeczywiście nie nakazuje sprawdzać klientów zamawiających pieczątki imienne lub firmowe. To luka w przepisach i olbrzymie pole do popisu dla oszustów.

Właścicielom zakładów pieczątkarskich nie wolno przyjąć zamówień jedynie na stemple urzędowe z godłem albo herbem. Tak stanowią przepisy. Bez problemów można więc zlecić zrobienie stempla ginekologa, architekta, handlowca, prezesa firmy albo księdza proboszcza.

- Zwykła rzemieślnicza przyzwoitość nakazywałaby sprawdzić, czy robiąc pieczątkę lekarską, prawniczą albo instruktora jazdy, pieczątkarz nie pomaga oszustom - uważa Witold Kozicki. - Przecież pieczątka uwiarygodnia dokumenty, którymi posługują się naciągacze.

Luka w przepisach nie podoba się też pracownikom Państwowej Inspekcji Handlowej.

- Sytuacja z pieczątkami to dziki zachód - mówi Aleksander Jamróz, naczelnik Wydziału Prawno-Organizacyjnego w wojewódzkim inspektoracie PIH. - Ich produkcji nie regulują niemal żadne przepisy. Dlatego musimy polegać na wyczuciu i uczciwości rzemieślników.