To pół miliona złotych oszczędności w kadencji. 

To była odpowiedź Grabarza na uchwałę, którą radni PiS przeforsowali na poprzedniej sesji. Ustalili wtedy, że będzie mniej komisji, a tym samym mniej pieniędzy pójdzie na diety dla przewodniczących i wiceprzewodniczących. Taką uchwałę wprowadził pod obrady i uzasadniał oszczędnościami radny PiS Antoni Hodak. Przy okazji funkcję przewodniczącej komisji straciła radna PO Małgorzata Biegajło.

Na dzisiejszą sesję Grabarz przygotował i przekazał Hodakowi projekt uchwały idący dalej z oszczędnościami - zmniejszający wypłaty dla radnych o połowę.

– Miałem nadzieję, że jak poprzednio radny Hodak wprowadzi ją, zmieniając porządek obrad sesji – mówił Grabarz.

Hodak tego nie zrobił.

Projekt Grabarza zakładał roczne oszczędności w wysokości 180.000 złotych.

– Tyle pieniędzy rocznie moglibyśmy przeznaczyć na remonty ulic, czy budowę placów zabaw w mieście – dodaje Grabarz.

Szeregowy radny miałby za to dostawać miesięcznie 550 złotych, przewodniczący 950 złotych. Za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność jego dieta byłaby zmniejszona o 20 procent.

Inicjatywę Grabarza poparł klub Platformy Obywatelskiej.

– Oszczędności nie były jedynym powodem, chodziło też o racjonalne rozłożenie prac tych komisji – mówił radny Hodak. – Dieta nie jest pensją. To jest rekompensata. Radny, jeśli chce być aktywny, a tacy są radni z klubu PiS, ponosi pewne koszty. Wniosek pana Grabarza jest polityczny i demagogiczny.