ad
Kilka minut przed godziną 20.00 na ulicę Jankego popędził policyjny radiowóz. Chwilę później mknął wóz straży pożarnej. Był piątek. Policjanci dobijali się do drzwi mieszkania na pierwszym piętrze bloku. Nikt nie odpowiadał. Wezwali więc strażaków, którzy po drabinie weszli przez okno. W mieszkaniu znaleźli nieprzytomną dziewczynę.

- Jeszcze oddychała - mówią. - Ale życie ledwie się w niej tliło. Udzieliliśmy pierwszej pomocy.

W drodze na ulicę Jankego była już karetka pogotowia ratunkowego. Lekarze podali dziewczynie tlen i podłączyli kroplówkę. Karetka z pacjentką pomknęła na oddział toksykologii do szpitala w Łodzi. Dziś już wiadomo, że życiu dziewczyny nie zagraża niebezpieczeństwo.

18-latkę udało się uratować, bo pomoc przyszła w samą porę. Niedoszła samobójczyni zawdzięcza życie koleżance ze Zgierza. To ona nie zlekceważyła niepokojącej wiadomości i zaalarmowała policję.

- Zgierzanka zadzwoniła do nas o godzinie dziewiętnastej - mówi dyżurny pabianickiej policji. - Mówiła, że od koleżanki z Pabianic dostała wiadomość na telefon komórkowy. Z treści SMS-a wynikało, że pabianiczanka ma dość życia.

Policjanci mieli kłopoty z ustaleniem nazwiska i adresu zdesperowanej panny. Dziewczyna ze Zgierza znała tylko jej imię - Magda. Nazwiska nie zapamiętała - podawała kilka wersji. Mimo to policjanci szybko ustalili o kogo chodzi i posłali radiowóz na Jankego.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, 18-letnia Magda połknęła dużą dawkę środków nasennych.

Przyczyną desperackiego kroku był zawód miłosny.