ad
- Jakie ma Pan kwalifikacje do rządzenia Pamoteksem?

- Jestem inżynierem mechanikiem po Politechnice Warszawskiej. Przez 16 lat pracowałem w handlu zagranicznym. Znam język hiszpański, negocjowałem kontrakty w krajach Ameryki Łacińskiej. Gdy w 1991 roku wróciłem do Polski, wszystkie atrakcyjne posady były już zajęte. Wtedy zostałem dyrektorem w głównej centrali Ruchu. W sierpniu 2000 roku przywieźli mnie do Pamoteksu. To znaczy, oddelegowała mnie tu rada nadzorcza spółki.

- Co lub kto jest powodem upadku Pamoteksu?

- Przeinwestowanie. Kupiono maszyny, które robiły bardzo szerokie tkaniny. A takie tkaniny trudno sprzedać. Szwalnie kupują tkaniny nie szersze niż 160 centymetrów i nie zamierzają przestawić się na jeszcze szersze. Pamotex zainwestował w park maszynowy produkujący tkaniny o szerokości 2,4 metra, licząc, że zarobi na eksporcie. Tymczasem chłonny rynek amerykański potrzebuje tkanin o szerokości aż 3,1 metra. Aby sprostać tym wymaganiom, wystarczyło kupić park maszynowy o 10 procent droższy.

- Kto odpowiada za chybione inwestycje?

- Poprzedni zarząd wdrożył program inwestycyjny przygotowany przez firmę Ernst & Young. Raport kosztował około 300 tysięcy zł. W umowie jest zapis, że firma Ernst & Young bierze pełną odpowiedzialność za skutki gospodarcze swoich prognoz. Przygotowujemy wystąpienie o odszkodowanie.

- Jak wysokie ma to być odszkodowanie?

- Powinno pokryć wszystkie skutki wdrożenia nietrafionego programu, a więc także upadłość Pamoteksu i jego spółek. Wstępnie szacujemy to na jakieś 100 milionów zł.

- Czy była szansa na uratowanie fabryki?

- Gdy tu przyszedłem, Pamotex i jej spółki-córki już były w trudnej sytuacji. Łączne zadłużenie przekraczało 60 milionów zł.

- Dlaczego wtedy nie wystąpił Pan o upadłość?

- Firmy leasingowe miały prawo zabrać maszyny. A wtedy w fabryce zostałyby tylko gołe mury i załoga bez pracy. Upadłość ma sens, jeżeli przedsiębiorstwo działa. Dlatego postanowiliśmy poszukać inwestora strategicznego. Długo negocjowaliśmy z firmą austriacką, ale ostatecznie okazało się, że nie jest zainteresowana inwestowaniem w Polsce. Chciała od razu zarobić.

- Czy starał się Pan o oddłużenie Pamoteksu na podstawie przepisów o restrukturyzacji zadłużeń, wprowadzonych przez ministra Kołodkę?

- Te przepisy to typowa sieczka przedwyborcza. Aby nam umorzono 9 milionów zł, w ciągu kwartału musielibyśmy wyłożyć 15 milionów. Gdybyśmy mieli te 15 milionów, to już dawno byśmy zapłacili.

- Teraz na majątku Pamoteksu zarabia tylko grupa pana Wajcherta. Zależna od niego spółka Comex pracuje na maszynach należących kiedyś do Pamoteksu. Jak to jest, że jej się to opłaca?

- Pamotex nie może faktycznie działać, bo wszystko ma obciążone hipoteką lub zajęte przez komornika. Nie mamy kapitału obrotowego. Możemy tylko wydzierżawiać mury fabryki. Załodze Pamoteksu daliśmy bezpłatny urlop, aby w czasie, gdy pracuje w Comeksie, nie obciążała kosztami Pamoteksu.

- Czym teraz Pan zarządza?

- Murami fabryki, kotłownią, resztką księgowości. Nawet służbowe samochody kilka dni temu zlicytował komornik.

- Ale mieszka Pan w służbowym mieszkaniu?

- Tylko do końca lutego. Uznałem, że wynajmowanie mieszkania na koszt firmy nie ma sensu.

- Tym bardziej, że zarabia Pan 10 tysięcy zł na rękę...

- Tak, tyle wynosi moja pensja. Niestety, za grudzień dostałem tylko 350 zł zaliczki, a za styczeń 700 zł. Dostałem tyle samo, co inni pracownicy Pamoteksu. Tak zdecydowaliśmy z drugim członkiem zarządu, Barbarą Ślesińską. Mój poprzednik na stanowisku prezesa dostawał dwa i pół raza więcej, czyli około 25 tysięcy zł.

- Co się stało z zabytkowym obrazem, który wisiał w pokoju prezesa Pamoteksu?

- Został obfotografowany i do końca lutego wypożyczony.

- W piątek wieczorem robotnicy wezwali do Pamoteksu policję, bo z fabryki wywożono maszyny. Wywoziliście te maszyny?

- Ja chyba na idiotę nie wyglądam, by na to pozwalać. Wyjechały trzy overlocki, które zabrał właściciel. W naszych pomieszczeniach działa bowiem prywatna szwalnia.

- Do wywiezienia przygotowane są komputery?

- Zarząd Pamoteksu bez zgody rady nadzorczej ma prawo sprzedawać ruchomości o wartości nieprzekraczającej 50 tysięcy euro. To normalne zarządzanie majątkiem firmy.

- Jakie długi ma Pamotex?

- Około 54 milionów zł. W grudniu złożyliśmy w sądzie wniosek o upadłość.

- Czy Pamotex nadal będzie sprzedawał nieruchomości?

- Chętnych do kupowania nie brakuje. Na przykład atrakcyjna jest tkalnia wysoka przy Zamkowej, gdzie urządzone są biura i sklepy. Decyzję o jej sprzedaży zostawię jednak syndykowi.