Maciek ma 13 lat. Od września jest uczniem gimnazjum, ale szkoły nie lubi. Ze strachem przekracza szkolny próg. Najpierw nerwowo się rozgląda, potem szybko biegnie do klasy. Boi się starszych kolegów, dla których jest "kotem", "sierściuchem", "kitą".

Zaczęło się w pierwszym tygodniu nauki od niegroźnego "kici, kici" na korytarzu. Tak uczniowie starszych klas skandowali na widok Maćka oraz jego kolegów i koleżanek.

- Potem było coraz gorzej. Kazali zwijać ogony, mierzyć łepkiem od zapałki parapet albo całą zapałką korytarz - opowiada pierwszoklasista.

Maciek się postawił. Powiedział prześladowcom, żeby "się odwalili". To ich rozwścieczyło. Zaciągnęli chłopaka do toalety. Kazali wyglancować muszlę klozetową. Językiem.

- Ledwo się wyrwałem - mówi pierwszoklasista.


Pękli, gdy pobito koleżankę

"Fala", czyli znęcanie się nad najmłodszymi uczniami, to zwyczaj żywcem przeniesiony z wojska.

- Problem fali dotyczy każdej szkoły. Kto twierdzi, że jest inaczej, albo go nie zauważa, albo się do niego nie przyznaje - mówi Zbigniew Dychto, dyrektor Zespołu Szkół nr 2 z ul. św. Jana. - Walczyć z falą jest bardzo trudno. Młodzież nie daje nam żadnych sygnałów, że jest prześladowana przez starszych kolegów.

Niedawno dyrektor "elektryka" spotkał się z uczniami pierwszych klas, by porozmawiać o fali. Pierwszoklasiści niechętnie zwierzali się ze swoich problemów. "Pękli", gdy wyszło na jaw, że jedna z ich koleżanek została pobita przez starsze dziewczyny.

- Teraz gdy wiem, wyciągnę surowe konsekwencje - mówi dyrektor Dychto.


"Koty" coraz młodsze

Kilka lat temu szkolna fala dotykała głównie uczniów zawodówek. Teraz starsi uczniowie "kocą" pierwszaków w gimnazjach, a nawet w szkołach podstawowych.

- Do mierzenia parapetu zapałką zmuszano siedmioletniego syna mojej koleżanki - opowiada Dobrosława Kępa, pedagog z Gimnazjum nr 2. - U nas próby znęcania się nad pierwszakami trwały zaledwie kilka dni.

- Zareagowaliśmy natychmiast - dodaje Grzegorz Hanke, dyrektor Gimnazjum nr 2. - Wezwaliśmy rodziców ucznia, który próbował zastraszać młodszych kolegów. Rozmawialiśmy też z pierwszakami. Przekonywaliśmy, by nie bali się mówić o takich incydentach.


Nie wykonasz, dostaniesz!

Prześladowcy atakują grupami. Wtedy łatwiej im zastraszyć młodszych i popisać się siłą przed rówieśnikami.

- Na korytarzach ustawiają się w długie szpalery. Gdy przechodzimy, krzyczą: "kici, kici" - opowiada uczennica liceum technicznego.

- Nie można nawet przy nich stanąć. Zaraz z obrzydzeniem mówią: "Śmierdzi mlekiem" i odchodzą - dodaje jej koleżanka.

Wybierają najsłabszych, najbardziej wystraszonych. Znęcają się i dziewczyny, i chłopcy. Dziewczyny są nawet bardziej agresywne i bezlitosne.

- Im bardziej wymalowane i pofarbowane, tym gorsze - zauważyła jedna z licealistek.

Młodzież rzadko przyznaje się rodzicom lub wychowawcom, że jest prześladowana i poniżana. Boją się zemsty.

- Za niewykonanie tych bzdurnych poleceń grożą nam biciem po lekcjach. To samo czeka nas za kablowanie - mówi uczeń z Gimnazjum nr 1.