Na skrzyżowaniu ulic św. Jana i św. Rocha zderzyły się dwa pojazdy: honda i toyota. Był piątek, dochodziła godzina 16.00. W momencie zderzenia przy przejściu dla pieszych przy św. Rocha stali 52-letni Dariusz Ł. i jego kolega.

Pan Dariusz to właściciel sklepu monopolowego, który mieści się w drewnianym domu przy skrzyżowaniu. Chwilę przed zderzeniem aut wyszedł ze sklepu na ulicę, odprowadzając znajomego.

Rozpędzona honda po zderzeniu z toyotą odbiła w bok. Jechała wprost na pieszych. Jeden z mężczyzn odskoczył jej z drogi. Dariusz Ł. zaczął się cofać.

- W końcu przewróciłem się. Uderzyłem głową o chodnik albo o ścianę budynku – opowiada pan Dariusz. - Auto najechało na mnie.

Honda uderzyła go najpierw w podudzia. Gdy się przewrócił, znalazł się pod samochodem. 

***

W szpitalu zrobiono mu tomografię głowy. Badanie nie wykazało urazów. 

- Lekarz kazał mi także trafić palcem do nosa. Zrobiłem to. Myślę, że to badanie miało potwierdzić, że nie mam wstrząśnienia mózgu – opowiada.

Choć mężczyzna czuł się źle, miał potworny ból i zawroty głowy, lekarz nie zdecydował się zatrzymać go na obserwacji.

O tym, dlaczego tak się stało, przeczytasz w papierowym wydaniu Życia Pabianic