Na ścianach Pabii zawisły kartki ze złowrogim napisem: "Licytacja". W bankach komornik wywiesił informacje o przedmiotach, które idą pod młotek. Licytuje eleganckie płaszcze, kostiumy, żakiety.

W czwartek w fabrycznym magazynie na drugim piętrze zjawiło się kilka klientek. Przyszły skorzystać z okazji.

- Ubrania Pabii zawsze mi się podobały - tłumaczy szczupła brunetka w średnim wieku. - Teraz kupiłam kurtkę, płaszcz i suknię za połowę ceny.

Spośród 296 osób zatrudnionych w Pabii blisko 100 będzie musiało się pożegnać z pracą. Reszta dostanie nowe umowy - niestety, na czas określony. "Pabia nie przestanie produkować (…) ciągłość produkcji zapewniona jest do końca 2005 roku" - napisał w oświadczeniu Tomasz Kliombka, przewodniczący Rady Nadzorczej spółki.

Przed rokiem Pabia dostała prestiżowy znak "Teraz Polska". Była laureatką "Złotej Pętelki" na Targach Poznańskich. Niedawno uszyła stroje dla polskich olimpijczyków. Pierwszym sygnałem, że źle się dzieje, był sierpniowy strajk szwaczek. Kobiety protestowały, bo nie dostały pensji. Prezes Marian Kozielski mówił wtedy o chwilowych kłopotach finansowych. Miały je spowodować pełne magazyny wyrobów i brak gotówki. Dziś wiadomo, że zimowe płaszcze Pabii kiepsko się sprzedawały podczas letnich kontraktacji. Fabryka uszyła bardzo drogie płaszcze i kostiumy, które nie znalazły klientek. Musiała mocno obniżyć ceny. Dlatego poniosła ogromne straty.

Jeszcze w 2002 roku Pabia miała 3 miliony zł zysku. Dziś ma 27 milionów zł długu. Samym bankom jest winna 13,5 mln zł. To one odmówiły dalszego kredytowania. Zarząd nie miał innego wyjścia, jak złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości. 3 grudnia sąd wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości Pabii SA.

- Pabia będzie wystawiona na sprzedaż w całości. Po to, by ocalić markę. Stanie się to najwcześniej za pół roku - twierdzi syndyk Janusz Rau.


***
Państwowe zakłady odzieżowe Pabia założono w 1946 roku. 46 lat później Skarb Państwa sprzedał je za około 4 mln niemieckich marek. Kupcem był Lothar Radomski, przedsiębiorca z Niemiec. Wkrótce zaczęły się niemieckie porządki: utajniono zarobki, podkręcono dyscyplinę i wydajność pracy. Firma miała się coraz lepiej. Szyła dla francuskiego dyktatora mody, Pierre'a Cardina. Stać ją było na kosztowne świąteczne prezenty dla szwaczek (telewizory, odkurzacze). Jedna szwaczka wylosowała wycieczkę na Majorkę. Przy Pabii powstała spółka robiąca guziki. Otwarto sieć sklepów firmowych w całej Polsce. W Pabianicach ubierały się kobiety z pierwszych stron gazet: minister Barbara Blida, marszałek Senatu Alicja Grześkowiak i gwiazdy telewizyjnych seriali.