ad

Na brzegach zagnieździły się sokoły, myszołowy, czaple, pustułki, czarne bociany. Widziano nawet orła bielika. Nowi przybysze - bobry, zaczynają budować tamy. Ale dla wielu ludzi nasza piękna rzeka wciąż jest zlewnią gnojówki i wysypiskiem śmieci.
Tam, gdzie jeszcze piętnaście lat temu korytem płynęły fabryczne chemikalia i miejskie ścieki, Dobrzynka pokazuje swe piaszczyste dno - przez półmetrową przejrzystą wodę. W zeszłym roku na jej brzegach zagnieździły się żurawie.
- Z naszą rzeką nie jest źle – zapewnia Tomasz Przybyliński, biolog. - Wokół niej są ciekawe tereny: łąki i nieużytki, gdzie od niedawna można wyśledzić rzadkie gatunki chronionych ptaków.
Gdy wiosna jest deszczowa, na podmokłych łąkach mieszkają kszyki. W zaroślach.
- To małe ptaki z długimi dziobami – opowiada biolog. - U nas gniazdują pojedyncze pary.
Spłoszony kszyk gwałtownie zrywa się do ucieczki, przelatując pod nogami intruza.
Samiec w locie godowym zatacza spirale wysoko ponad lęgowiskiem (100-200 m), po czym gwałtownie spada, wachlarzowato rozkładając pióra. Wydaje z siebie dźwięk podobny do koziego beczenia. Można go usłyszeć wiosną po zachodzie słońca na wilgotnych łąkach, torfowiskach i bagnach naszej rzeki.

Tutaj także zamieszkały bociany czarne.
- To rzadkie ptaki – dodaje Tomasz Przybyliński. - Gnieżdżą się w podmokłych lasach. Zjadają drobne ryby, płazy. Bociana trudno spotkać, bo nie ma ochoty na sąsiedztwo ludzi. 
Przy Dobrzynce „grasują” drapieżniki: myszołowy, sokoły, pustułki. Pewien pabianiczanin widział szybującego nad naszą rzeką orła bielika.
Stawy rybne na Dobrzynce (przy ul. Grobelnej) zwabiły czaple białe i rybołowy. W pobliżu jest gniazdo dzierzby gąsiorka. Ten mały ptak, przypominający wróbelka, poluje na owady, chrząszcze i pasikoniki.
Przy odrobinie szczęścia w nadrzecznych lasach można spotkać dwa gatunki dzięcioła – czarnego i średniego.
Stałymi mieszkańcami Dobrzynki są kaczki krzyżówki. Przy Zamku co roku zimuje do pięciuset krzyżówek. 
Zimowi goście brzegów Dobrzynki to zimorodki, błotniarki zbożowe i myszołowy włochate. W zeszłym roku zagnieździły się żurawie. Można je było zobaczyć wczesną wiosną.
- Słyszałem ich charakterystyczne godowe nawoływania – mówi Przybyliński. - Całą wiosnę było je słychać na zalanych terenach Lasku Miejskiego. Ale gniazda żurawi nie widziałem.

Nowymi mieszkańcami Dobrzynki są bobry.
- Te duże gryzonie przemieszczają się w wielu dopływach rzek i najprawdopodobniej tą drogą dotarły do nas – dodaje biolog.
- Przy brzegu widziałem kilka bobrowych zgryzów - dodaje myśliwy Zdzisław Didoch. - Być może budują tamy. Jest kilka miejsc, w których podejrzewam, że mogą być. 
Do rzeki wróciły też małże. A te nigdy nie pojawiają się w wodach zanieczyszczeń chemicznych. Podobnie jak pierścienice – 80-90 lat temu sprzedawane na pabianickim targowisku jako lecznicze pijawki.
- To chyba dowód, że rzeka nam się dość szybko oczyszcza – dodaje myśliwy Didoch.

Nad Dobrzynką nie dziwi już widok wędkarzy.
- Można złowić nawet szczupaka. Małego, ale zawsze – mówi Didoch. - Są też płotki, jazie, małe kiełbie.
Do rzeki czasami „wpadają” karpie – „uciekinierzy” z pobliskiej hodowli.
Spacer brzegami Dobrzynki od mostu przy ul. Świetlickiego w górę rzeki (do Bychlewa), to ekstremalne doświadczenie. Trzeba przedzierać się przez dwumetrowe trzciny i chaszcze. Rzeka jest zarośnięta.
- Pieniądze, jakie dostajemy z województwa na prace konserwacyjne, pozwalają jedynie na usunięcie traw, odmulenie i zlikwidowanie przewężeń rzeki na dziesięciu procentach jej długości – mówi Kazimierz Kazimierczak z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.
Porządkowanie brzegów idzie zatem opornie.
- W tak wolnym tempie w to samo miejsce wracamy po siedmiu, ośmiu latach – mówi Kazimierczak. - A w przyszłym roku żadnych prac na Dobrzynce nie planujemy.
Za miastem woda sięga kolan, stopy grzęzną w mule. Rzeka jest tu mętna.
- Stan wody w Dobrzynce jeszcze nie jest zadowalający – uważa Ryszard Klajs, kierownik Wydziału Monitoringu Środowiska Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - To fakt oparty na wielu badaniach wody i porównaniach.
Najczystszy jest odcinek Dobrzynki od źródeł do Pabianic.
- W mieście i za nim bywa gorzej – mówi kierownik Klajs. – Jednak nie ma co narzekać. W porównaniu do minionych lat woda jest czysta. Fatalnie było w latach 90., gdy do rzeki spływały ścieki komunalne z Pabianic.

W wodzie Dobrzynki wciąż jest za dużo azotu i fosforu.
- One powodują zakwity glonów. Wykluwają się szkodliwe osady. Woda jest brunatna, czasem zielona, pełna zawiesin, cząstek. Mętna – dodaje kierownik.
Rybom w brudnej wodzie brakuje tlenu. 
- Niestety, wciąż do Dobrzynki dostają się trujące ścieki z nielegalnych odprowadzeń – ubolewa Ryszard Klajs.
Na odcinku od ul. Waltera-Jankego, w górze rzeki, są dwa odpływy cuchnących ścieków: po lewej i prawej stronie rzeki. Wytropili je wędkarze.
- Niedaleko stąd natknąłem się na śmietnik – dodaje wędkarz. – Leży tam ponad sto opon samochodowych i mnóstwo innych odpadków. 
Idąc wzdłuż brzegu w mieście i w kierunku Bychlewa, nawet w gęstych krzakach i zaroślach stąpa się po śmieciach: plastikowych butelkach, reklamówkach, puszkach po piwie. Odpadki pływają na wodzie.
- Na spacery brzegami rzeki zabieram ze sobą torby – opowiada myśliwy Didoch. – I zawsze wracam z torbami pełnymi śmieci. Latem widywałem tu rodziny z dziećmi, zostawiające po sobie straszliwy bałagan. Zdarzyło się, że na drzewach wisiały brudne pampersy. A to taki piękny zakątek… Szkoda, że o niego nie dbamy.
-------------------
Dobrzynka ma źródło w Górkach Dużych koło Tuszyna na wysokości 250 metrów nad poziomem morza. Jej długość wynosi 25,4 km, maksymalna głębokość - 1,4 m. Jest lewym dopływem Neru. Kończy swój bieg na polach między Łaskowicami a Gorzewem, kilometr od lotniska Lublinek i stacji kolejowej o tej samej nazwie. Dopływem Dobrzynki jest Pabianka.
Przed drugą wojną światową na Dobrzynce były trzy spiętrzenia wodne i trzy młyny. Po zalewie w pobliżu Zofiówki pływały kajaki i małe żaglówki. W okolicach Sereczyna zachowały się pozostałości młyna wodnego z XIX w., rozebranego w latach 90. zeszłego wieku. Rzekę potwornie zatruwaną ściekami przemysłowymi i komunalnymi z Pabianic ocaliła grupowa oczyszczalnia w Łodzi, do której brudy popłynęły grubymi rurami.


(artykuł z papierowego wydania Życia Pabianic)