Ryszard K. jest poszukiwany, bo nie zgłosił się do więzienia. Od 13 października powinien odsiadywać karę w areszcie przy ul. Smutnej w Łodzi. Ale zniknął.

- Nie ma go w Pabianicach ani w Polsce. Z naszych informacji wynika, że wyjechał za granicę - mówi Andrzej Baczyński z pabianickiej policji.

Prawomocnym wyrokiem Sąd Rejonowy w Łodzi skazał Ryszarda K. na 2 lata więzienia za wyłudzenie ponad 19.000 zł od Towarzystwa Asekuracyjnego Polonia. Karę zawieszono, pod warunkiem że skazany w ciągu 3 miesięcy odda Towarzystwu zagarnięte pieniądze. Nie zrobił tego.

Nie zapłacił też ani grosza za fabrykę przy ul. Zamkowej. Ostatnim właścicielom - firmie z Warszawy, wystawił weksel bez pokrycia (100.000 zł).

Gdy Ryszard K. zniknął, fabrykę szabrowali złodzieje. Wynosili meble, tkaniny, maszyny i chemikalia. "Fabrykant" tłumaczył, że nie był w stanie temu zapobiec, bo leżał w szpitalu z podejrzeniem zawału serca. Sprawą zajęła się prokuratura, gdy strażnicy miejscy znaleźli fiolki z chemikaliami w krzakach na Bugaju. Początkowo Ryszard K. chętnie współpracował z prokuratorami. Ale gdy poprosili go o akt własności firmy - zniknął.

Z Ryszardem K. chcą "pogadać" nie tylko prokuratorzy. Długo czekali na niego byli pracownicy Pawelany, którzy nie dostali pensji i świadectw pracy. Ryszard K. jest winien każdemu z nich od 3.000 do 7.000 zł - w sumie ponad 217.000 zł.

- Były spore trudności z ustaleniem pozwanego - wspomina Zbigniew Synowski, przewodniczący Sądu Pracy. - Okazało się, że w rejestrach Sądu Gospodarczego w Łodzi spółka Pawelana nie ma zarządu. Ostatni prezes został wykreślony z dokumentów w marcu 2004 r. Nowego nie wpisano.

Sąd musiał ustalić kuratora dla upadłej fabryki. Zapadł wyrok przyznający pracownikom należne pieniądze.

- Nie jest to papierowy wyrok - zapewnia sędzia Synowski. - Pieniądze wypłaci Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.


***
Ryszard K. pojawił się nad Dobrzynką przed trzema laty. Podawał się za potomka pabianickich "królów bawełny", Kruschów. Maria Czeladzka, wnuczka Feliksa Kruschego, nie przyznała się do pokrewieństwa z nim. "Potomek fabrykantów" obiecywał, że wskrzesi fabrykę, którą zbudowali Kruschowie. Twierdził, że będzie produkował tkaninę na mundury dla wojska. W Dłutowie miał otworzyć wytwórnię wyrobów z tworzyw sztucznych. Zapewniał, że zainwestuje ponad 2 mln zł i zatrudni 200 osób, bo dostał duży spadek.