Grom przyjechał z Gniezna. Ten ośmioletni ogier rasy wielkopolskiej jest ślepy na jedno oko. Gdy był młody i zdrowy, zdobył wicemistrzostwo Polski juniorów w skokach przez przeszkody. Potem dopadła go ślepota i zrzucał amazonkę z siodła. Grom ma pecha. Przyplątała się też choroba nóg. Spisano go na straty, bo ledwo chodził. Wyrok brzmiał: zabić i utylizować, bo nie nadawał się nawet na karmę dla psów.

Siedmioletni kuc to Kuba. Pochodzi z Bieszczadów. Był kupiony jako zabawka dla dziecka. Kucyk rósł razem z maluchem, ale chłopczyk wyrósł nad miarę. Konik nie mógł udźwignąć tłustego jeźdźca. W końcu bezużyteczna żywa zabawka przyjechała do Leszczyn.

Duży Grom i mały Kuba przyjaźnią się na śmierć i życie. Kucyk jest zazdrosny o ogiera. Gdy ktoś pogłaszcze kasztanka albo da mu marchewkę, kucyk szczypie Groma po kostkach. Razem uciekają w pola. Grom wydobrzał na tyle, że spokojnie pokonuje półtorametrowe ogrodzenie. Za nim, tylko sobie znanymi sposobami, przedostaje się Kuba. Znikają na parę godzin, a potem razem wracają. Kucyk idzie pierwszy. Widzi lepiej, prowadzi więc Groma do domu.

Gospodarstwa pilnują cztery psy, które szwendały się po pobliskim lesie. Teraz każdy ma własną budę i miskę.

Szefem zagrody z kurami i gęśmi jest dwuletni Pan Indyk - tak nazywają go Zimoniowie. Indyka kupili na rynku dwa lata temu. Był dużo mniejszy, cichy i wystraszony. Gdy wyrósł, króluje w obejściu. Pan Indyk obcego nie dopuszcza do swego stada. Intruzów okłada skrzydłami i straszy bojowym tańcem. Ma okazałe pióra, a sznur korali zdobiący jego szyję przybiera krwistoczerwony kolor. Pan Indyk mieszka z parą pięknych gęsi łabędzich (przyjechały z Tomaszowa), gromadką chińskich kurek i perliczką.

W gołębniku lokatorami jest stadko białych rasowych ptaków. To podarunek od pabianickiego hodowcy.

Półroczny knurek wabi się Rudy. Do Leszczyn przyjechał z Terenina. Rudy stracił męskość, bo miał iść pod nóż. Ratunek przyszedł w ostatniej chwili. Teraz ma towarzystwo dwóch świnek wietnamskich z Bielska-Białej i Dzidzi - loszki dzika. Dzidzia też wyrwała się spod noża. Miała być kulinarną atrakcją na weselu. Zimoń wykupił ją za 180 zł.

Nina (po tybetańsku – Słońce) i Dała (Księżyc) to owce rasy mięsnej. Pochodzą z Czerniewic koło Tomaszowa Mazowieckiego. Były w stadzie pędzonym na rzeź.

Półroczną kózkę Zuzę przywieziono z Bychlewa. Miało być z niej pieczyste, bo gospodarz uważał, że kozina jest lepsza od cielęciny. Teraz Zuza jest ulubienicą okolicznych dzieci.

– Zwierzęta wiedzą, iż nikt nie chce ich zabić – twierdzi Zimoń. – To po nich widać. Są spokojne, nawet wesołe.

Zwierząt w gospodarstwie Zimoniów mogłoby być znacznie więcej, ale brakuje pomieszczeń. Potrzebne są materiały budowlane na nową stajnię.

– Mamy dwa hektary łąk, jest więc czym żywić zwierzaki - wyjaśnia Zimoń. - Wystarczy dla większej gromady.

Ryszard Zimoń chce, by w jego gospodarstwie azyl znaleźli także ludzie. Już mieszkają tu trzeźwi alkoholicy i bezdomni. Przyjeżdżają dzieci z rodzin patologicznych i dzieci niepełnosprawne.

– Zwierzęta i praca przy nich pomagają w terapii – uważa gospodarz.

Pan Darek mieszka tu od czterech miesięcy. Codziennie musi wstawać o piątej godzinie, by oporządzić zwierzęta. Nie narzeka.

– Kontakt ze zwierzętami sprawia, że nawet bardzo zamknięci ludzie miękną. Opieka uczy ich odpowiedzialności – tłumaczy Zimoń.

Na pomysł założenia gospodarstwa agroterapeutycznego Zimoń wpadł dwa lata temu w Boże Narodzenie.

– Rozdawaliśmy wtedy prezenty niepełnosprawnym dzieciom. To było bardzo wzruszające. Postanowiliśmy z żoną zrobić coś więcej dla nich – wspomina. – Te zwierzęta to wielka atrakcja dla dzieciaków z miasta.

***

Ryszard Zimoń ma 53 lata. Jest magistrem socjologii. Teraz studiuje w Wyższym Seminarium Teologicznym im. Jana Łaskiego w Warszawie, bo chce zostać pastorem metodystów. Za młodu był działaczem i etatowym pracownikiem Zarządu Łódzkiego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Potem był prezesem spółdzielni pszczelarskiej i prowadził własny biznes. Działał w Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Prowadzi Chrześcijańską Grupę Wsparcia, współpracuje z amerykańska fundacją. Sprowadza wózki inwalidzkie i ofiarowuje je niepełnosprawnym.