Po co Pan to robi?

- Bo było mi wstyd, że na tym grobie stała tablica "Wyrzucanie śmieci wzbronione". Może bez Kruschego, Endera i Kindlera nie byłoby dzisiejszych Pabianic.

Tylko dlatego?

- W szkole uczyli mnie, że fabrykanci to byli wyzyskiwacze. I tak myślałem, aż w tym roku zobaczyłem wystawę w naszym Muzeum. Wtedy dowiedziałem się, że ci fabrykanci budowali w Pabianicach szpitale, domy dla robotników, kanalizację, wodociągi, byli mecenasami kultury. Dzięki tym fabrykantom mamy dziś zabudowane pół miasta. Dlatego wypada zadbać o miejsca ich spoczynku. Na grobie Endera jest bardzo piękny i bardzo zaniedbany pomnik. Nie przynosiło to chluby naszemu miastu.

Dał pan pieniądze także na odnowienie zabytkowego portalu w kościele św. Mateusza i ułożenie nowej drogi na cmentarzu ewangelickim. Ile to kosztuje?

- Tanio. Wykonawcy po negocjacjach godzą się na niskie ceny.

Proszę chociaż powiedzieć, ile będzie kosztowało odnowienie grobowca rodziny Enderów?

- Nie tylko ja finansuję te prace. Także Lothar Radomski, właściciel Pabii. Materiały budowlane bez zysku sprzedają bracia Jędraszkowie z Sunbudu. A beton po kosztach produkcji zapewnia właściciel fabryki spod Rzgowa. Odpowiedzialną pracę doprowadzającą grobowiec do właściwego stanu prowadzi firma pana Stefana Zgody z Ksawerowa. To współpraca wielu osób i firm dla dobrego wizerunku Pabianic.

Ludzie często przychodzą do pana po pieniądze?

- Daję tylko wtedy, gdy widzę celowość takiej darowizny. Lubię też mieć wpływ na sposób, w jaki te pieniądze są wydawane.

Brak zaufania?

- Proszę zrozumieć, ja nie chcę dawać na kawę czy bankiety, tylko na konkretne rzeczy. Gdy jestem sponsorem, wtedy ułożenie kawałka chodnika kosztuje 30.000 zł, a nie 130.000 zł. Ktoś niedawno przyszedł z prośbą o 15.000 zł na budowę podjazdu przed domen dla niepełnosprawnego dziecka. Sprawdziłem i okazało się, że taki podjazd będzie kosztował tylko 1.500 zł. Zaproponowałem tę sumę, wtedy ta osoba się obraziła.

Przyjdzie dzień, gdy powie pan: "Mam tego dość!".

- Nie. Dokąd będę pracował, a firma, którą prowadzę będzie osiągała zyski, będę robił to dalej.

Na co teraz Andrzej Furman planuje wydać swoje pieniądze?

- Pod wpływem dyrektor Muzeum pani Urszuli Jaros i historyka sztuki pana Wojciecha Walczaka, bardzo poważnie rozważam zaangażowanie się w restaurowanie fresków odkrytych podczas remontu w naszym Zamku.

To ma kosztować około 400.000 zł?

- Na odnawianie fresków mam zamiar przekazać 10 procent wartości sprzedaży leków z firmy Aflofarm do pabianickich aptek i naszego szpitala.

Próbowałam kupić leki Aflofarmu w pabianickich aptekach. Większość nie handluje nimi.

- Prawdą jest, że darowizny, które robię, są z zysków ze sprzedaży leków w Polsce, a nie w Pabianicach. To dziwne miasto. Ludzie chcą, bym zatrudniał ich dzieci, dobrze płacił, był sponsorem. A gdy ja, moja rodzina lub pracownicy Aflofarmu chcą kupić w pabianickich aptekach leki, które produkują, dostają leki z innych zakładów. Często są to leki zagraniczne. Podobnie jest z pabianickimi lekarzami, którzy proszą nas o dotacje. Natomiast gdy spytamy ich, jakie leki produkujemy w Aflofarmie, wymieniają produkty wytwarzane np. w Stargardzie Gdańskim czy Poznaniu.

Obraża się pan?

- Proszę mi wierzyć, że mimo to nie jestem obrażony na "Nasze Pabianice".

A jeśli na odnowienie fresku nie wystarczy pieniędzy ze sprzedaży leków w Pabianicach?

- Do tej pory zawsze dotrzymywałem słowa. Jeśli się tego podejmę, to tę renowację na pewno sfinansuję.