We wtorek o godz. 5.35 nad ranem wszystkie jednostki straży pożarnej z Kilińskiego pognały na ulicę Piłsudskiego.

Chwilę wcześniej na 998 zadzwonił właściciel hali. Kiedy przyjechał na Piłsudskiego, zauważył, że ze środka wydobywa się dym. Paliło się w hali magazynowo-produkcyjnej. Była tam składowana wiskoza i bawełna. Płonęły materiały, maszyny włókiennicze i wózek widłowy.

- W środku panowała bardzo wysoka temperatura – mówi Szymon Giza, rzecznik prasowy straży pożarnej.

Do pomocy zjechały jednostki straży z całego powiatu, a potem także z sąsiednich powiatów. W sumie z ogniem walczyło 31 zastępów straży (84 strażaków).

Pracę ratownikom utrudniała nie tylko temperatura, ale też duże zadymienie. Najpierw do środka weszli strażacy, którzy szukali źródeł ognia. Z hali wynieśli 3 butle z gazem propan-butan.

Aby ułatwić dostęp do hali, strażacy wyburzyli zamurowane wejście do sąsiedniej hali. Tamtędy lali wodę na płonące pomieszczenie. Wybite zostały też okna w dachu, dzięki czemu dym i gazy mogły się wydostać.

Woda do gaszenia ognia pobierana była ze zbiornika pożarowego i z Dobrzynki. Okazało się bowiem, że sieć hydrantów na terenie obiektu była niesprawna. Wozy jeździły też do komendy, by uzupełniać wodę.

Ogień udało się opanować po 4 godzinach. Przez ten czas nieprzejezdna była ulica Partyzancka przy Piłsudskiego. Autobusy linii 1, 263, 265 były kierowane objazdem ulicami: Zamkową, Warszawską i Konstantynowską (w obu kierunkach). Autobusy linii 7 od ulicy Kilińskiego kierowane były ulicami: św. Jana, Partyzancką, Traugutta i Zamkową.

Strażacy zakończyli działania przy Piłsudskiego dopiero po ponad 13 godzinach.

- Część zastępów została, by przelewać wodą materiały, które były wywożone z hali – dodaje Giza.

Jeszcze 2 godziny po zakończeniu działań ściany budynku rozgrzane były do ponad 200 stopni Celsjusza.

Straty w tym zdarzeniu na razie oszacowano na 420.000 zł (300.000 materiały, 100.000 zł maszyny: szarpak i belownica oraz wózek widłowy – 20.000 zł).

Jeżeli powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zdecyduje, że budynek trzeba rozebrać, straty mogą wzrosnąć do niemal 3 mln zł. Właściciel wycenił nieruchomość na 2,5 mln zł.

Przyczynę pożaru ma wyjaśnić specjalna komisja, którą powoła komendant straży pożarnej.