Na pozór to zwykły belfer, ale wystarczy chwila rozmowy, by przekonać się, że to niezwykły facet. Swoim życiorysem Pałosz mógłby obdarzyć kilkunastu humanistów - współpracował m. in. z profesorem Janem Miodkiem i wybitnym znawcą literatury rosyjskiej Andrzejem Drawiczem. Zna osobiście wielu aktorów: Englerta, Malajkata, Zborowskiego. W jego rodzinie miłość do nauk humanistycznych jest przekazywana w genach. Babka wywodziła się z Ujejskich, a wywodzący się z tego rodu Kornel Ujejski napisał "Chorał". Tę pieśń śpiewali powstańcy styczniowi w 1863 roku.

- Mój ojciec należy do Związku Pisarzy Polskich - mówi Pałosz. - Kiedy rozgrywał partyjkę brydża z Kornelem Makuszyńskim, wszedł Tuwim. Tak się poznali. Współpracował też z Władysławem Broniewskim. Gdy pracował w gazecie Słowo Powszechne, zatrudnił ostatnią żonę Witkacego.

Przemysław Pałosz ukończył polonistykę i teatrologię.

- Już na czwartym roku studiów pracowałem w liceum i prowadziłem zajęcia na uczelni - wspomina. - Nie chciałem być naukowcem. Pasjonował mnie teatr.

Oprócz pracy naukowej prowadził audycje literackie i teatralne w Radiu Plus oraz w Radiu Opole. Z tym ostatnim współpracuje do dzisiaj.

O Pałoszu zrobiło się głośno w 1994 r., gdy wyreżyserował "Hamleta", w którym zagrali więźniowie ze Strzelec Opolskich.

- Chciałem zrobić coś, co przechodzi ludzkie pojęcie. Miałem kilku kolegów, którzy zajmowali się resocjalizacją. Postanowiłem resocjalizować kryminalistów przez sztukę - opowiada. - Pomagali mi studenci. Było ciężko, bo byłem człowiekiem z zewnątrz.

Najpierw opowiadał więźniom o literaturze i teorii dramatu. Powoli zdobywali wzajemne zaufanie. Przy okazji Pałosz nauczył się grypsować, czyli mówić gwarą więzienną.

- Kiedyś podszedł do mnie dziesięciokrotny morderca i gwałciciel Henryk i powiedział, że nikt go tak poważnie nie traktował jak ja - mówi nauczyciel. - Tekstów nauczyli się w cztery dni, a potem pozdrawiali się fragmentami "Hamleta".

O spektaklu mówiło się w Polsce i za granicą.

- Przez pomyłkę w Teleexpressie przedstawiono mnie jako więźnia. Całe środowisko naukowe kipiało z oburzenia. Do sądu nie poszedłem, bo nie mam na to czasu - wyjaśnia.

Zdolnym reżyserem zainteresowała się Fundacja Szekspirowska z Wielkiej Brytanii, której honorowym prezesem jest książę Karol. Pałosz został jej członkiem, dlatego teraz jeździ z wykładami po Polsce i Europie.

- Ostatnio wykładałem w Stuttgarcie - mówi. - Mam zaproszenia z Londynu. Może kiedyś się wybiorę.

Pasją Pałosza jest teatr. Jedną sztukę potrafi obejrzeć po kilka razy i zawsze odczytuje ją na nowo. Swojego ulubionego aktora Jerzego Zelnika poznał w... toalecie Filharmonii Łódzkiej.

- Przywitałem go słowami z "Nie-Boskiej Komedii" Krasińskiego, w której pan Jerzy grał Hrabiego Henryka. Zdębiał, że go rozpoznałem - opowiada. - Było mi miło, że on też mnie skojarzył z więziennego "Hamleta".

Zaprzyjaźnił się też ze Zdzisławem Najmrodzkim - królem napadów na peweksy w czasach PRL.

- Godzinami rozmawialiśmy o literaturze i filozofii antycznej. Był znawcą starożytności - wspomina. - Walczyłem o przywrócenie praw obywatelskich dla Najmrodzkiego.

Do Pabianic 12 lat temu ściągnęła go żona Lucyna - pabianiczanka.

- Nasze miasto to świetna baza wypadowa do łódzkich i warszawskich teatrów. Poza tym uczenie w liceum to duże wyzwanie i muszę mu stawić czoła - mówi Pałosz.

Mimo tak wielu pasji i wyjazdów znajduje czas, by raz w tygodniu poprowadzić kółko teatralne dla licealistów z Pabianic.


***
Przemysław Pałosz ma 37 lat. Ma żonę Lucynę i syna Jakuba (9 lat). Jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego (teatrologia) i Uniwersytetu Opolskiego (polonistyka). Od 8 lat uczy języka polskiego w II LO, pracuje w Radiu Opole, wykłada kulturę języka i retorykę na Akademii Ekonomicznej. Napisał doktorat z sonetu romantycznego, teraz czeka go obrona pracy.