Przyjechał na festyn Dni Pabianic. 48-letni Niemiec Karl-Heinz Lohman bawił się znakomicie.
- Poznałem mnóstwo ciekawych ludzi – opowiada. – Szkoda tylko, że niewielu pabianiczan w moim wieku mówi po niemiecku lub angielsku.
Podobały mu się występy muzyków i wokalne popisy władz miasta.
– Spróbuję namówić naszego burmistrza, by zaśpiewał podczas festynu – obiecuje. – Smakowały mi placki ziemniaczane. Moja mama podaje je z przecierem jabłkowym. Ale wasze z cukrem są lepsze.
Lohman mieszka w Klaine Himstedt koło Hanoweru. Jest hydraulikiem, mistrzem obsługi urządzeń gazowych. Ma dom i własną firmę. Jego hobby to jazda na motocyklu. Ma 20-letnie bmw. Na nim podróżuje podczas urlopów.
W Pabianicach był trzeci raz. Na Dni Pabianic zaprosiła go rodzina Jachów. Przyjaźni się z seniorem rodu, który przed laty pracował u niego w Niemczech.
Bardzo smakował mu polski chleb. Na festynach w Niemczech do kiełbasek z grilla podaje się chleb tostowy, który smakuje jak wata.
Niemiec zauważył też wpadki organizacyjne - zbyt mało toalet. Nie miał gdzie umyć rąk.
– Pabianice bardzo się zmieniły. Na lepsze – zapewnia. – Nie ma już dużych dziur w jezdniach. Są gładkie chodniki w centrum. Ale poznał też ulice Żytnią i Karniszewicką, po których bez obaw można jeździć jedynie wozem pancernym.
Karl-Heinz jest koneserem piwa. Smakuje mu Tyskie, Żywiec i Lech.
– Podoba mi się, że w waszym mieście jest dużo barów, gdzie można wypić piwo – mówi. – Ale kiepsko podają piwo. U nas piwo bez piany jest uważane za zepsute. W kuflu musi być piana. Aż tyle, żeby można było umoczyć nos.
A na koniec wyznał szczerze:
– Polki są najpiękniejsze. Wiem co mówię, bo objechałem całą Europę.